|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:02, 08 Lis 2009 Temat postu: TWOJE IMPERIUM |
|
|
KRZYŚ I ZOSIA CZARUJĄCA PARA
[link widoczny dla zalogowanych]
KRZYŚ:
Jego pierwsza miłość miała pięć lat i nieustający katar. Całe przedszkole obchodziło ją z daleka, a on - na przekór wszystkim - zakochał się właśnie w niej i tylko przy niej chciał leżakować po obiedzie. Uczucie do Kasi zgasło, kiedy Krzysztof Ibisz stał się szanującym pierwszoklasistą. Na kilka lat stracił zainteresowanie dziewczynami. Gdy je odzyskał, przyszedł czas na pierwszy pocałunek.
Wracali z dyskoteki. Krzysztof nieśmiało chwycił Magdę za rękę i przez całe dwieście metrów zastanawiał się, jak wykonać tego pierwszego w życiu buziaka.
- W końcu zapytałem, czy mogę ją pocałować, byłem strasznie spięty, a ona jakoś nie chciała mi ułatwić zadania. W końcu się zgodziła i było świetnie, chociaż nic z tej znajomości nie wyszło - Krzysztof uśmiecha się do wspomnień z podstawówki.
W jego życiu pojawiła się Zosia Ragankiewicz.
Rezolutna, z planami na przyszłość, zaprzątnięta sobą, a nie wyłącznie nim, odbiegała od stereotypu dziewczyn gotowych na każde jego skinienie. Zosia prócz urody ma charakter. I co bardzo ważne - nie pali. Palaczki Krzysztof Ibisz skreślał przy pierwszej randce.
Zosia i Krzysztof nie są małżeństwem. Ale gdyby byli, w żadnym razie nie wystąpiliby w programie "Czar par". - Jestem skryty - wyznaje Krzysztof. - Nie chciałbym przed kamerami zdradzać wszystkich rodzinnych sekretów państwa Ibisz.
[link widoczny dla zalogowanych]
ZOSIA
W ubiegłym roku prawie wcale nie było mnie w Polsce. Pracowałam jako modelka w Paryżu, w Nowym Jorku i w Mediolanie. Nie oglądałam naszej telewizji, więc nie znałam rodzimych gwiazd. Na Krzysztofa patrzyłam jak na normalnego, choć przystojnego mężczyznę.
Poznaliśmy się w ubiegłym roku na imprezie, na której oboje właśnie pracowaliśmy. Nie wiedziałam kim jest Krzysztof Ibisz, widziałam za to, że wszystkie dziewczyny rzucają się na niego, omdlewają i koniecznie chcą mieć z nim zdjęcie. Wydawały mi się trochę śmieszne.
Chętnie jednak umówiłam się z Krzysztofem. Nie było to miłe spotkanie. Potraktowałam go jak zadzierającego nosa gwiazdora. Okazało się, że on podobnie myślał o mnie.
Potem spotkaliśmy się przypadkowo w Warszawie, gdzie oboje mieszkaliśmy. Wpadłam do koleżanki, z którą miałam występować na pokazie. Krzyś tam był. Mieliśmy wolne dwie godziny i pojechaliśmy na herbatę. Ale zamiast siedzieć w jakiejś przytulnej knajpce, całe dwie godziny staliśmy w korku. To była nasza pierwsza randka.
No i stało się. Ja - samodzielna i niezależna - zakochałam się. Krzysztof zresztą też. Na szczęście nie byłam już tą samą, zahukaną dziewczyną, która niedawno zdawała maturę. Od tamtej wiosny wiele się zmieniło.
(...)
Współpracuję z agencją "Studio 1". Jesienią ubiegłego roku poznałam Krzysztofa. Jestem szczęśliwa i zadowolona. Mieszkamy razem, pracujemy oboje. Bardzo chętnie gotuję dla nas obiady. Uważam, że kobieta tworzy dom, w którym rodzina powinna czuć się dobrze. Nie marzę o gosposi.
Dostałam się na studia. Sądzę, że modelka to tylko pierwszy krok. Dzięki tej pracy zwiedziłam świat, poznałam mnóstwo ludzi, stałam się niezależna.
I kiedy Krzysztof wyjeżdża z Warszawy, nie jestem o niego zazdrosna. Nie boję się, że zdarzy mu się przygoda. Znam swoją wartość. On zaś jest o mnie mocno zazdrosny. A jakie ma wady? Jakieś ma, ale nie robię z nich problemu. Jesteśmy ze sobą prawie rok, a nie pokłóciliśmy się ani razu. Mamy różne zdania w różnych sprawach, nie podnosimy jednak tego do rangi awantur.
Najbardziej podoba mi się w Krzysiu to, że uparcie dąży do celu. Nie jest człowiekiem "z układu". A jednak radzi sobie w telewizji wyśmienicie. Choć prowadzenie programów nie było jego marzeniem.
Jest nam ze sobą bardzo dobrze. Byłam niedawno u mamy w Lesznie. Chciałam zostać trochę dłużej, ale wciąż dzwonił telefon z Warszawy - wracaj - prosił Krzysztof. Wróciłam z radością.
Teraz pochłania mnie miłość, praca i nowa szkoła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SERDUSZKO dnia Śro 13:34, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:28, 08 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
WIKTORY '95
[link widoczny dla zalogowanych]
Wiktora Publiczności wywalczył (po raz drugi) Krzysztof Ibisz, na którego czytelnicy "Tele Tygodnia" oddali aż 78 tysięcy głosów. Krzysztof Ibisz podobnie jak druga "podwójna" laureatka, Grażyna Torbicka, zapowiedział pokazanie się na telewizyjnej antenie w nowej roli. W jakiej, to pozostaje na razie tajemnicą.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof Ibisz z narzeczoną Zofią Ragankiewicz (międzynarodową modelką). Zosia: - Poznaliśmy się jesienią 1994 roku. Nie wiedziałam kim jest Ibisz. To było na imprezie, na której oboje pracowaliśmy. Widziałam, jak wszystkie dziewczyny rzucają się na niego i koniecznie chcą mieć z nim zdjęcie. Wydawały mi się trochę śmieszne. Od tamtej pory jesteśmy ze sobą razem. Mieszkamy wspólnie, pracujemy oboje. Bardzo chętnie gotuję dla nas obiady. Uważam, że kobieta tworzy dom, w którym rodzina powinna czuć się dobrze. Nie marzę o gosposi. Kiedy Krzysztof wyjeżdża z Warszawy nie jestem o niego zazdrosna, nie boję się, że zdarzy mu się "przygoda". Znam swoją wartość. Natomiast on jest o mnie mocno zazdrosny.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:14, 08 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 1 - 31.12-06.01.1996 r.
KRZYSZTOF IBISZ, PREZENTER TELEWIZYJNY - MĘŻCZYZNA Z AMBICJAMI
[link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof Ibisz - najpopularniejszy prezenter telewizyjnej Jedynki, laureat dwóch Wiktorów, przystojny, czarujący, uwielbiany przez kobiety, być może zmieni wkrótce "barwy klubowe" i przejdzie do konkurencji.
- W tej chwili nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, bo jeszcze sam nie wiem, jak będzie - mówi Krzysztof Ibisz.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jego przyjaciele z Woronicza potwierdzają, że Krzysztof otrzymał bardzo atrakcyjną (nie tylko w sensie finansowym) propozycję pracy w prywatnej telewizji Wisła. Od niedawna 49 proc. udziałów w tej regionalnej stacji, nadającej w Polsce południowej, ma telewizja TVN Mariusza Waltera. Od przyszłego roku program TVN będzie można oglądać w Polsce północnej oraz w Warszawie i Łodzi - w ten sposób będzie miała zasięg ogólnopolski. Specjaliści oceniają, że oferta dla Ibisza to początek batalii pomiędzy telewizją publiczną a stacjami prywatnymi. Twierdzą, że Mariusz Walter, który startuje na rynku telewizji prywatnej z opóźnieniem, postanowił przyciągnąć telewidzów nie tylko atrakcyjną ofertą programową, ale i przebić konkurencję, ściągając do siebie najpopularniejsze nazwiska. Krzysztof Ibisz nigdy nie ukrywał, że ma wielkie ambicje, że nie chce być tylko prezenterem, że marzy mu się własny talk show. Wielokrotnie przyznawał, że nigdy nie był pupilkiem dyrekcji TVP. Często bywał wzywany na dywanik, zwracano mu uwagę na różne błędy, wpadki czy niedociągnięcia (np. mówiono, że zbyt mocno gestykuluje, że się nie nadaje do tej pracy), a nawet wspominano coś o zwolnieniu tuż po tym, jak Krzysztof dostał drugiego Wiktora. Również pomysły, scenariusze programów, które przedstawiał, nie wzbudzały u szefów specjalnego zainteresowania. Od września miał mieć autorski program, talk show pod wstępnym hasłem "Ibisz b.o.", czyli Ibisz bez ograniczeń.
[link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof jest uważany za najpopularniejszego prezentera Jedynki
Praca na pierwszym planie
Jego cele na najbliższe 10 lat są dokładnie sprecyzowane: szczęśliwa rodzina, własny, dobry program w telewizji, dom, samochód, sporo pieniędzy na koncie na luźne wakacje. Wygląda na to, że punkt pierwszy Ibiszowego planu 10-letniego jest bliski realizacji. Ku rozpaczy swoich fanek Krzysztof Ibisz nie zaprzecza, że ma narzeczoną. Jego wybranką jest modelka Zosia Ragankiewicz. Przystojny prezenter uważa, że nie ma ideałów, zwłaszcza wśród kobiet, ale wie, jak powinna wyglądać kobieta jego życia. Ma być wysoka, szczupła i odrobinę "wiedźmowata". Dobrze by było, gdyby w twarzy miała coś, co by ją wyróżniało, np. pieprzyk. Kobieta musi być inteligentna, dowcipna, zmysłowa, pełna seksapilu, błyskotliwa, czarująca, ale nie do końca wyzwolona. Krzysztof Ibisz nie wybaczyłby też głupoty i infantylizmu oraz zbyt dobrej jazdy samochodem. Nie zniósłby takiej, która gadałaby w czasie nadawania "Wiadomości" i ciągle narzekała, że nie ma się w co ubrać. Kobieta, która chciałaby go zdobyć, powinna nosić ekskluzywną bieliznę i pończochy (zamiast rajstop), natomiast nie musiałaby mieć szczególnych talentów kulinarnych. Prawdziwą kobietę, zdaniem Krzysztofa Ibisza, poznaje się po tym, że w lodówce ma tylko szampana i kawior. No i jeszcze jego wybranka będzie musiała pogodzić się z tym, że zawsze będzie na drugim miejscu, bo na pierwszym jest oczywiście praca.
Chciał być reżyserem
Krzysztof Ibisz był zawsze szalenie ambitny i swoje obowiązki traktował bardzo serio. Ukończył znane z wysokiego poziomu Liceum pw. św. Augustyna. To była szkoła, w której uczniowie rywalizowali o dobre stopnie, w której nie wypadało nawet dostać czwórki. Codziennie przed lekcjami, tak jak inni uczniowie, uczestniczył we mszy świętej, modlitwa była przed i po zajęciach. Przez 18 lat był ministrantem (do dziś przynajmniej raz w roku służy do mszy i czyta w kościele fragmenty Pisma Świętego), ale również jeździł konno, pływał, ćwiczył jogę, medytował, uczęszczał na zajęcia do ogniska teatralnego przy Teatrze Ochota. Opuścił szkolne mury z przekonaniem, że w jego życiu wszystko jest możliwe. Początkowo miał zamiar studiować w Warszawie, ale ostatecznie wybrał łódzką szkolę filmową. Jego wielkim marzeniem była reżyseria... Jeszcze w trakcie studiów napisał scenariusz i wyreżyserował półgodzinny film fabularny "Akta prokuratora" (zagrał w nim Marek Walczewski). Pojechał z tym filmem do Montrealu, chciał go zaprezentować, zanim zapisze się na wydział reżyserski Concordia University. Film się spodobał, mógł rozpocząć studia, ale wtedy okazało się, że nie ma pieniędzy na opłacenie czesnego (około 7 tys. dolarów). Próbował je zarobić - w dzień przygotowywał sałatki i sprzątał w greckiej restauracji, w nocy drukował napisy na koszulkach. Musiał uznać się za pokonanego, ale mówi, że po Kanadzie żadnej pracy już się nie boi. Nauczył się tam też, że ster życia trzeba mocno trzymać we własnych rękach. Wtedy to postanowił, że zostanie posłem na sejm i będzie pracował w telewizji. Udało się - po kilku miesiącach zasiadał w parlamencie z ramienia Polskiej Partii Przyjaciół Piwa. Po powrocie z Kanady przez dwa sezony pracował w Teatrze Studio. Więcej czasu spędzał jednak w bufecie niż na scenie, zarabiał grosze, więc szybko przestało mu się to podobać. Założył własną firmę - zaczynał od mycia okien i rozprowadzania po sklepach wizytówek, potem rozwinął działalność, oferując kompleksowe usługi reklamowe oraz ubezpieczenia samochodów. Zlikwidował firmę, kiedy wciągnęła go praca w telewizji, ale tych lat nie uważa za stracone.
[link widoczny dla zalogowanych]
Wygrał i stał się popularny
Do telewizji wszedł przebojem i od razu został zauważony. Mówi się, że odkryła go Bożena Walter i Krzysztof przyznaje, że zawdzięcza jej bardzo dużo. Poznali się na kursie języka angielskiego przed jego wyjazdem do Kanady. Po powrocie zadzwonił do pani Bożeny, przedstawiając się jako Rambo (tak nazywano go na kursie) i zapytał o możliwości wspópracy. W rezultacie napisał scenariusz quizów do programu dla młodzieży "Klub Yuppies" i zaczął go prowadzić. Potem Bożena Walter namówiła go do udziału w konkursie na prezentera teleturnieju "Czar par". Wygrał i dzięki temu programowi stał się popularny. Pojawiły się następne propozycje - ówczesny szef Jedynki zaproponował mu pracę prezentera. Szybko stał się ulubieńcem telewizyjnej widowni, zwłaszcza kobiet. Nic dziwnego - młody, przystojny (188 cm, 70 kg), nienagannie ubrany, dowcipny, kulturalny, wielu dziewczynom jawi się jako mężczyzna ich marzeń i snów. Codziennie dostaje kilkadziesiąt listów i od razu decyduje, czy odpisze. Każdej niedzieli szczegółowo planuje, niemal godzina po godzinie, nadchodzący tydzień. Jest bardzo uporządkowany, wręcz pedantyczny. Wszystko kupuje hurtowo, bo tak jest taniej. Zawsze mógł liczyć tylko na siebie. Jeszcze kilka lat temu zastanawiał się, za co kupi buty na zimę czy dżinsy, dlatego teraz lubi mieć świadomość, że nie marnuje pieniędzy.
[link widoczny dla zalogowanych]
Paulina Smaszcz i Krzysztof
Ślubu na razie nie będzie
Wychodzi z domu o ósmej rano, wraca po północy. Potrafi pracować po kilkanaście godzin na dobę, ale dba o kondycję. Trzy razy w tygodniu ćwiczy na siłowni, gra w tenisa, latem żegluje, wiosłuje, pływa, nurkuje, robi akrobacje na desce windsurfingowej. W czasach szkolnych trenował lekkoatletykę - całkiem nieźle skakał wzwyż. Na studiach zafascynowały go konie. Jeździ konno jak kaskader, chętnie w tzw. zaprzęgu węgierskim (stojąc na dwóch koniach jednocześnie). W czasie jazdy robi różne niebezpieczne sztuczki - np. przeskakuje w pełnym biegu z konia na konia. Jego narzeczona Zosia też ćwiczy - dla zgrabnej sylwetki i dobrego samopoczucia. Od niedawna mieszkają razem w nowym, stumetrowym, dwupoziomowym mieszkaniu. Sprzętów mają niewiele, ale dzięki temu łatwiej utrzymać porządek, a do gromadzenia przedmiotów nie przywiązują wagi. Zosia, choć pracuje i studiuje, bardzo dba o dom. Wyznaje zasadę, że mężczyzna powinien zarabiać na dom, a kobieta nim się zajmować. Nie znosi, kiedy Krzysztof siedzi w kuchni, sama przygotowuje mu wszystkie posiłki, nawet kiedy wychodzi do pracy bardzo wcześnie. Na co dzień jadają w domu, w restauracjach tylko wtedy, kiedy coś świętują. W sprawie pieniędzy zawarli dżentelmeński układ, Krzysztof zarabia na życie i utrzymanie domu. Zosia sama płaci za swoje studia, ciuchy i kosmetyki. Jest bardzo oszczędna, długo się zastanawia, zanim coś kupi (nic dziwnego - pochodzi z Wielkopolski - jej mama jest właścicielką studia mody w Lesznie). Czasami jest zazdrosna, bo wokół Krzysztofa kręci się mnóstwo ładnych dziewczyn, ale wierzy, że on ją kocha. Są razem, czują się szczęśliwi. Ślubu na razie nie planują.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:22, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
1998 r.
DWIE MIŁOŚCI KRZYSZTOFA IBISZA!
[link widoczny dla zalogowanych]
Byli ze sobą wystarczająco długo, żeby wszyscy przyzwyczaili się do tego, że są razem. Oboje młodzi, wysocy, szczupli i atrakcyjni. Stanowili jeden z najciekawszych związków w naszym życiu publicznym. W licznych wywiadach powtarzali, że bardzo się kochają, chcą ze sobą być, ale na zalegalizowanie związku nie mają czasu. A poza tym jeszcze do tego nie dojrzeli. Wydawałoby się, że w tym związku nic nie pęknie. A jednak...
Krzysztof Ibisz nie uznaje prowizorki, dlatego w pracy spędza większość dnia, a czasem i nocy. Absolwent męskiego liceum św. Augustyna, gdzie nie było czasu na dziewczyny i gdzie nauczył się, że jeśli chce się naprawdę do czegoś dojść, trzeba się temu poświęcić. Zaczynał jako poseł I kadencji Sejmu RP, potem prowadził program "5, 10, 15".
Popularność zdobył dzięki telewizyjnemu teleturniejowi "Czar par". A potem było już tylko lepiej. Prowadził wszystko, co można było prowadzić. Zapraszano go na setki imprez - uważając nie bez racji, że sama obecność Krzysztofa Ibisza jest już jakby gwarancją sukcesu. Jego podobizna zdobiła okładki większości magazynów, fanki rzucały się na niego na ulicy. Doszło nawet do tego, że kiedyś nad morzem podszedł do niego mężczyzna z telefonem komórkowym i poprosił, by Krzysztof pozdrowił jego żonę, bo w przeciwnym razie ta nigdy nie uwierzy, że naprawdę go spotkał.
Oprócz uczucia łączyły ich wspólne pasje
[link widoczny dla zalogowanych]
Zosia Ragankiewicz jest jedną z najlepszych polskich modelek, studiuje też prawo. Poznała Krzysztofa Ibisza trzy lata temu w Łodzi. A że długo była za granicą, nie wiedziała nic o wschodzącej gwieździe polskiej telewizji, do której tak wzdychały jej koleżanki z wybiegu. Zrobił na niej wrażenie niedostępnego i pewnego siebie, więc sama zachowywała się podobnie. Coś jednak między nimi zaiskrzyło, bo kiedy w drodze powrotnej Krzysztof odwiózł Zosię na dworzec w Warszawie, poprosił o telefon. A nie było to wcale łatwe, bo Krzysztof Ibisz nie jest osobą, która łatwo okazuje uczucia. Niezwykle trudno mu zdobyć się na ciepłe, spontaniczne gesty. Potem nie widywali się jakiś czas, bo Zosia, jak to modelka, krążyła po świecie, ale ciągnęło ich do siebie. Zaczęli pisać listy, wysyłać faksy. Stawali się sobie coraz bliżsi. W końcu zakochali się w sobie, prawie siebie nie widując.
Zamieszkali razem w kupionym przez Krzysztofa ponad stumetrowym mieszkaniu na jednym z ekskluzywnych warszawskich osiedli. To właśnie Zosia wzięła na siebie ciężar urządzania domu, bo Krzysztof zupełnie nie miał do tego głowy. Miał za to wielką garderobę - ponad czterdzieści garniturów, które trzeba było gdzieś zapakować. On uznawał tradycyjny model związku, w którym mężczyzna poluje, a kobieta dba o dom. Nie we wszystkim zgadzali się ze sobą. Różniły ich choćby gusty muzyczne.
Nie można też powiedzieć, by czuli się sobą przesyceni. Oboje byli przecież zapracowani, a specyfika zawodów zmuszała ich do częstych i dalekich wyjazdów. Bywało więc, że mijali się w drzwiach. Mimo to stanowili niezwykle udaną parę. Oprócz uczucia łączyły ich wspólne pasje. Razem surfowali, razem jeździli na nartach, wydawało się, że to wystarczy. Nie wystarczyło...
Kiedy Krzysztof Ibisz otrzymał od Mariusza Waltera propozycję pracy w Telewizji Wisła i z publicznej "Jedynki" przeniósł się do Krakowa, jeszcze myśleli, że sobie z tym poradzą. Ale uczucie na odległość to ciężka próba dla zakochanych. Krzysztof nie zawsze mógł wracać na weekend do Warszawy, więc Zosia siedziała sama w wielkim, pustym mieszkaniu. Jeszcze wyskakiwali razem na wakacje, ale coraz częściej dochodzili do wniosku, że jednak potrafią bez siebie żyć.
Oddał swoje serce pięknej brunetce - Ani
[link widoczny dla zalogowanych]
Pod koniec ubiegłego roku wybuchła bomba. To, że Krzysztof Ibisz i Zosia Ragankiewicz się rozstali, nie byłoby może taką sensacją, gdyby nie fakt, że zamienili się partnerami z inną parą, Marcinem Rywinem i Anią Zejdler. Marcin, syn szefa stacji telewizyjnej Canal+, producenta większości polskich filmów, pokazuje się teraz z Zosią, a Krzysztof oddał swoje serce pięknej brunetce - Ani.
Ania Zejdler jest studentką prawa i italianistyki. Poza tym pisze felietony do kilku kolorowych magazynów. Jest dużo młodsza od Krzysztofa i może dlatego znany prezenter tak się zmienił. Nie jest już tak sztywny, obliczony i zapracowany, co nie znaczy bynajmniej, że nie podchodzi poważnie do tego, co robi. Stać go jednak na odrobinę luzu i szaleństwa. Zmienił się także fizycznie. Inna fryzura, inny wygląd, niewielka bródka. Dalej jednak nie pamięta o terminach, rocznicach, datach urodzin czy imienin bliskich osób. Na szczęście wszystkiego pilnuje za niego komputer.
Krzysztof Ibisz nadal jest pracoholikiem i taki z pewnością zostanie. Telewizja Wisła zamieniła się w TVN, gdzie prezenter prowadzi program "Zostań gwiazdą". Zaprasza do udziału w nim amatorów, którzy śpiewają przeboje znanych gwiazd. Jury złożone z profesjonalistów ocenia nie tylko kunszt wykonania piosenki, ale i zdolności aktorskie, jakimi trzeba się wykazać, naśladując swoich ulubieńców. Znany prezenter ma również swój drugi autorski show pod tytułem "Wszystko albo nic". Biorą w nim udział rodziny, które bawiąc się, rywalizują między sobą w coraz to wymyślniejszych konkurencjach. Jednym słowem, Krzysztof lbisz rozwija się, czyli robi to, czego nie udało mu się wynegocjować w telewizji publicznej. Czy dojrzał już do małżeństwa, które uważa za coś bardzo potrzebnego do stabilizacji? Czas pokaże.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:04, 10 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
sierpień 1998 r.
JUSTYNA STECZKOWSKA: KRZYSZTOF IBISZ PRZYWRÓCIŁ JEJ WIARĘ W ŻYCIE!
Po pechowych siedmiu miesiącach w sierpniu szczęście powróciło do Justyny Steczkowskiej. Już jest stuprocentowo pewne, że niedługo zacznie zdjęcia do filmu Magdaleny Łazarkiewicz. Do tego wszystkiego, ku ogromnej radości Justyny, jej partnerem będzie superprzystoiny rosyjski aktor - Aleksander Domogarow. Tak, tak - to ten sam, który zagrał Bohuna w "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana. I choć nie było jeszcze premiery tego filmu, Sasza już podbił serca wielu Polek, od których dostaje miłosne listy. Panie zakochały się w jego fotografiach, zamieszczanych w kolorowych magazynach.
Jeszcze pod koniec lipca produkcja filmu "Na koniec świata" stała pod znakiem zapytania. Justynie było przykro. Nie była to pierwsza porażka, która ją spotkała. Już w zeszłym roku zaczął się sypać jej związek ze studentem krakowskiej szkoły teatralnej, Hubertem Zduniakiem. Przez cztery lata mieszkali razem w Krakowie. Spędzali ze sobą wszystkie wolne chwile. Wspólnie występowali, Hubert tańczył na koncertach Justyny. W tym roku wielka miłość się wypaliła. Bardzo przeżywała odejście swojego narzeczonego. Przez pewien czas przestała nawet śpiewać swój przebój "Dziewczyna Szamana". Nie zauważono jej także przy rozdawaniu tegorocznych Fryderyków. Nie była w Opolu. Wokalistka skryła się w rodzinnym domu w Stalowej Woli, gdzie rodzice i liczne rodzeństwo bardzo starali się poprawić jej samopoczucie. Nic nie pomagało. Aż - jak w wielkiej tajemnicy opowiadają jej znajomi szczęście do niej wróciło w chwili, gdy obiecała Krzysztofowi Ibiszowi i jego narzeczonej, Annie Zejdler, że zaśpiewa na ich kościelnym ślubie "Ave Maria". Nic dziwnego, wokół Krzysztofa Ibisza jest tyle pozytywnej energii, że po spotkaniu z nim natychmiast zaczyna się odnosić sukcesy zawodowe. Podobno też w życiu Justyny pojawił się nowy mężczyzna. Niestety, ani ona sama, ani jej bliscy nie chcą zdradzić tajemnicy kim jest ów pan.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:54, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 47(277)/2000 - 20.11-26.11.2000 r.
ANNA I KRZYSZTOF IBISZOWIE - SZCZĘŚLIWY OJCIEC SAM KĄPIE MAŁEGO MAKSYMILIANA
[link widoczny dla zalogowanych]
Ich ślub był wielkim wydarzeniem towarzyskim i fetą dla plotkarzy. Pokazany w telewizji, opisany przez wszystkie gazety, zamiast osobistego święta, stał się publicznym show. Nic więc dziwnego, że nauczeni tym doświadczeniem państwo Ibiszowie narodziny swojego dziecka pragnęli przeżywać wyłącznie w gronie najbliższych.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powyłączali telefony, stali się nieuchwytni
Nie wszystko jednak dało się ukryć. Troszkę przed terminem, w wyniku cesarskiego cięcia, w warszawskiej prywatnej klinice w poniedziałek 6 listopada przyszedł na świat zdrowy i dorodny synek Anny i Krzysztofa. Mierzył 54 centymetry i ważył prawie cztery kilogramy. Obecny przy porodzie tata, stojąc za parawanem, dodawał żonie otuchy. Gdy ujrzał dziecko, oszalał z radości, choć już od dawna wiedział, że urodzi się syn. Płeć maleństwa państwo Ibiszowie poznali znacznie wcześniej, po badaniach ultrasonograficznych, wybrali wtedy dla niego imię. Do małego będzie się mówiło Maksymilian.
Anna Ibisz dość długo nie przyznawała się do odmiennego stanu, głównie dlatego, że w początkach ciąży przeszła poważną grypę i obawiała się, czy wszystko zakończy się szczęśliwie, czy choroba nie spowoduje komplikacji. Dopiero gdy lekarze utwierdzili ją w przekonaniu, że ciąży nic nie zagraża, a dzidziuś jest na pewno zdrowy, podzieliła się z przyjaciółmi radosną nowiną. Przez całe dziewięć miesięcy pani Anna wyglądała bardzo atrakcyjnie i nie przytyła nadmiernie. Państwo Ibiszowie zrobili wszystko, by zapewnić swojemu pierworodnemu najlepsze warunki. Już dawno w nowym lokum urządzili piękny, pełen kolorów pokoik dziecinny. Cała rodzina, wpadła w szał zakupów artykułów niemowlęcych.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zamienili na większe swoje mieszkanie
Pani Anna, oczywiście, karmi Maksymiliana piersią i zamierza robić to jak najdłużej. Pragnie też sama zająć się jego wychowaniem, odkładając na bok wszystkie mniej ważne sprawy. Krzysztof Ibisz, który wychowywał się bez ojca, jest szczęśliwy, że ma teraz naprawdę pełną, cudowną rodzinę i zamierza być najwspanialszym tatą, choć już mówi, że będzie również wymagający i malucha bynajmniej nie rozpuści. Chciałby, żeby podobnie jak on, ojciec, był perfekcjonistą, a przy tym żył pełnią życia i umiał się rozwijać. Krzysztof czując, że stoi w miejscu, nie zawahał się odejść z telewizji publicznej.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zawsze mówili, ze będą mieli więcej dzieci
Wiedział, że dużo ryzykuje, że jego gwiazda zblednie. Teraz jednak znów jaśnieje, i to nie tylko dzięki wielkiemu szczęściu, ale także dzięki teleturniejowi, prowadzonemu w telewizji Polsat, "Życiowa szansa". Anna i Krzysztof są jedynakami i pamiętając o tym, jak bardzo czasami czuli się samotni, obiecali sobie, że będą mieć więcej niż jedno dziecko. Nie wiadomo jednak, czy zechcą od razu postarać się o córeczkę, żeby nie było między rodzeństwem zbyt dużej różnicy wieku. Czy poczekają trochę, aż wybudują swój wymarzony dom?
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:04, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 42 (379) 2002 - październik 2002 r.
[link widoczny dla zalogowanych]
Skaczą sobie do oczu, wyzywają się od najgorszych. A on? Z uśmiechem prowadzi program, ciesząc się, że jego popularność rośnie z każdym dniem.
Kiedy Krzysztof Ibisz zgodził się zostać gospodarzem "Baru", nie wiedział, co go czeka.
- To reality show, wszystko dzieje się na żywo, wszystko może się zdarzyć - mówił. Jego słowa potwierdziły się. O ile pierwsza edycja programu (zakończyła się w czerwcu) przebiegała bez niespodzianek, o tyle druga, trwająca od 14 września, doprowadza telewidzów do wrzenia.
Barmani skaczą sobie do oczu. Wyzywają się, kłócą o byle drobiazg. Nie zważają na to, że ich zachowanie rejestrują kamery, że oglądają ich potem miliony ludzi.
Krzysztof Ibisz, choć wiele scen rozgrywa się przy nim, nie reaguje. Nie próbuje godzić zwaśnionych stron, nie tłumaczy widzom, co się dzieje. Puszcza program na żywioł.
Dlaczego? By podbić oglądalność. Bo emocje przyciągają widza. Gospodarz ma robić wszystko, by go nie stracić. W "Barze" panuje żelazna zasada, której nie wolno złamać: nie przeszkadzaj uczestnikom programu, niech idą na żywioł. Ocena należy do widza.
Dlatego Krzysztof Ibisz nie reaguje i, niezależnie od tego, co się dzieje, dalej robi swoje.
- Staram się jak najlepiej wypełniać swą rolę. To reżyser decyduje, co wyciąć, a co puścić w telewizji - mówi prezenter.
A w "Barze" dzieje się wiele. Już dwa tygodnie po rozpoczęciu jego edycji wybuchła afera. Sprawcą zamieszania był jeden z barmanów, Adam Miśkiewicz, zwany przez kolegów Gumisiem. Od początku nie lubił dwojga kolegów: Ormianki Narine i czarnoskórego Erica.
Przed kamerami Gumiś powstrzymywał się od złośliwych komentarzy. Nerwy puściły mu, gdy usłyszał, że jest nominowany do wyjścia.
W przerwie na liczenie głosów, myśląc, że telewizja przerwała emisję, nawyzywał Erica od "bambusów". Narine kazał zmywać gary, bo, jak mówi "tylko do tego się nadaje". W "Barze" zawrzało. Niektórzy goście wyraźnie mieli ochotę przyłożyć GumisiowL
A Krzysztof Ibisz? Zachował zimną krew. Po przerwie, spokojnym głosem, odczytał werdykt: - Adam opuszcza Bar.
I, jakby nigdy nic, prowadził program. Zachęcał telewidzów do obejrzenia kolejnego odcinka. Nie wiedział wtedy, że to nie koniec draki. Już po emisji Adam wrócił do "Baru".
- Zażądał ochrony. Bał się jechać do domu, bo ludzie chcieli go pobić - mówi jeden ze świadków zdarzenia. Ale tego już telewizja nie pokazała...
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:45, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
październik 2003 r.
Bezpruderyjne dziewczyny, napaleni chłopcy, niesmaczna golizna i ordynarne słownictwo, czyli: "Bar bez granic". Co w tym doborowym towarzystwie robi Krzysztof Ibisz?!
[link widoczny dla zalogowanych]
W poprzednich edycjach programu "Bar" między uczestnikami dochodziło do bójek i awantur. Teraz widzowi serwuje się pikantne sceny i wulgarne słownictwo. I co Ty na to?
Nie angażuję się w nie i nie oceniam. A że uczestnicy programu zachowują się tak, a nie inaczej, ich sprawa. To nie politycy, nie ludzie kultury, ale zwyczajne osoby z castingu, które widz może spotkać za ścianą swojego mieszkania. Jeśli zaś chodzi o ich słownictwo, rzeczywiście przeklinają, bo nie są bohaterami z bajek. Zresztą mnie też czasem ponoszą emocje i zdarza mi się użyć mocnych słów. Każdy o tym wie.
A seks na wizji, erotyczne sesje zdjęciowe, igraszki pod prysznicem i w sypialni? To Cię kręci?
W programie nie chodzi przecież o mnie. Każdy odcinek skupia przed telewizorami ponad 5-milionową widownię, a walkę mistrzyni boksu Iwony Guzowskiej obejrzało aż 6 milionów ludzi!
Czy nie przeszkadza Ci, że program "Bar bez granic" odwołuje się do prymitywnych istynktów widzów?
Nie do prymitywnych instynktów, tylko do ludzkich emocji.
Myślę, że do emocji prymitywnych ludzi...
Nie, tych normalnych, z krwi i kości. "Bar" to nie jest brazylijski serial, w którym wszyscy przepięknie się wystawiają, a sztuczność emocji razi do bólu. Po prostu, takie jest życie, czasem piękne, innym razem brutalne. Skoro program przyciąga miliony, widocznie jest interesujący.
Co w nim jest ciekawego? Co w nim pokazujecie - ludzi bez zasad, dla kasy gotowych zrobić wszystko? Czy to są wzorce, które powinna lansować telewizja?
O to, co jest w "Barze" ciekawego, należy spytać miliony ludzi, którzy ten program oglądają. A co wy pokazujecie w swojej gazecie, czy tylko same fajne rzeczy i cukierkowy świat? Jakie wzorce wy lansujecie?
Pokazujemy i piętnujemy negatywne zjawiska.
Reality show ma to do siebie, że pokazuje różne zjawiska, a ocenę pozostawia tym, którzy to oglądają.
Czy nie obawiasz się, że prowadząc taki program, stracisz sympatię bardziej wymagających widzów?
Nie. Ten program nie jest przecież o mnie. A widz może oglądać mnie w "Awanturze o kasę" bądź "Rosyjskiej ruletce". Albo w "Barze". Ma prawo wyboru!
Dobrze się czujesz w tym ordynarnym i wulgarnym towarzystwie z "Baru"!
Ty mówisz wulgarne, ktoś inny powie - interesujące. Moją rolą jest wprowadzenie widza w historie bohaterów programu. Ja sam nie wchodzę z nimi w żadne relacje. Stoję z boku i obserwuję. Jestem jak góra, przez którą przechodzą chmury. Ja tylko przedstawiam różne sytuacje.
Masz satysfakcję z tego, że prowadzisz ten program?
Skoro "Bar" odniósł taki sukces medialny, to normalne, że mam satysfakcję. Zresztą dla mnie to trudne przedsięwzięcie i prawdziwe wyzwanie.
Wyzwolone dziewczyny, bez zasad i hamulców, jak Frytka i Agnieszka Tomala, stały się idolkami młodych ludzi. Nie czujesz niesmaku, mając w tym swój udział?
Chcesz, żebyśmy fałszowali obraz rzeczywistości?
A nie fałszujecie rzeczywistości, kręcąc się do znudzenia wokół d...?
Ludzi nie obchodzi wielka polityka. Mają jej dość. Wolą prawdziwe ludzkie historie, w których jest miłość, zazdrość, nienawiść - słowem, samo życie. Chcesz im to odebrać? Naprawdę, byłoby bardzo szkoda. Może już czas skończyć w mediach z tym wypielęgnowanym światem, o którym wszyscy wiemy, że jest nieprawdziwy. Jeśli "Bar bez granic" komuś się nie podoba, przecież nie musi go oglądać.
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozebrane dziewczyny, napaleni chłopcy... Co ktoś taki jak Krzyszof Ibisz robi w tym towarzystwie?
Pracuję... Nie jestem uczestnikiem programu. Wykonuję swój zawód i to wszystko. Jeżeli dentysta boruje ci ząb, to też wykonuje swoją pracę, choć boli. Podobnie jest ze mną...
Ale nie musiałeś wcale decydować się na prowadzeń "Baru bez granic"?
Oczywiście, że nie, ale jestem strasznie pracowity!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:00, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 04 (444) 2004 z 19.01.2004 r.
A BYŁO TAK PIĘKNIE!
[link widoczny dla zalogowanych]
Ulubieniec telewidzów Krzysztof Ibisz rozwodzi się z żoną! Pozew rowodowy już znajduje się w sądzie...
Państwo Ibiszowie podjęli ostateczną decyzję o rozstaniu. Dlaczego?! Czy to Krzysztof w pogoni za karierą zaniedbał rodzinę? A może to pani Anna doszła do wniosku, że sławny mąż już nie jest jej potrzebny?
Kiedy Anna (29) i Krzysztof (3 Ibiszowie pobierali się 6 lat temu, byli w sobie bardzo zakochani, a ich ślub zasłużył na miano uroczystości roku. Wydawało się, że są wybrankami losu i czeka ich wspaniała przyszłość. Niestety, czas zweryfikował ich plany i dążenia. Warszawka aż huczy od plotek, że państwo Ibiszowie się rozwodzą. Sprawa wydaje się o tyle poważna, że w sądzie już znajduje się pozew rozwodowy. Z Krzysztofem Ibiszem nie sposób się skontaktować pod domowym numerem telefonu. Nigdy go nie ma. Pewnie wyprowadził się do wynajętego mieszkania.
Co się stało w małżeństwie Ibiszów? W środowisku zawodowym Krzysztofa i Ani nie szepcze się o żadnym romansie któregoś z nich. Skończyła się więc miłość? W tak krótkim czasie? Poznali się w 1997 roku. Krzysztof Ibisz brawurowo zdobył serce Ani. Zadzwonił do niej i umówili się na spotkanie, które okazało się ich pierwszą randką. Ojcem chrzestnym tej miłości był zaprzyjaźniony z nimi znany fotografik, Marcin Tyszka. Jak później Ibiszowie zwierzali się w wywiadach, to właśnie on powiedział dziennikarzom, że Ania Zejdler to piękna dziewczyna, którą warto poznać. Widocznie Krzysztof wziął to do siebie, bo wszystko potoczyło się w piorunującym tempie. Miłość od pierwszego wejrzenia, spotkania i wspólny dach nad głową.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof Ibisz miał już wtedy własne mieszkanie na Kabatach. Wystarczyło, że Ania powiesiła w jego szafie swoje sukienki. Ich ślub odbył się rok później. W ekskluzywnym hotelu Bristol na weselu spotkał się cały wielki świat Warszawy. Młodą parę na zdjęciach uwieczniły dziesiątki fotografów, a ślubne fotki obiegły niemal wszystkie polskie pisma. Byli symbolem ludzi sukcesu, którym los ściele pod stopy płatki róż. Od zaręczyn w Rzymie, gdzie do fontanny di Trevi wrzucili grosz na szczęście, ich życie toczyło się jak w romantycznej bajce. Tuż po ślubie zdecydowali się kupić wspólnie apartament na Ursynowie. Potem razem działali w firmie agencyjnej. Gdy Krzysztof zaczął prowadzić "Bar" w Polsacie, Ania zajęła się jego promocją. Organizowała konferencje prasowe. Już wtedy byli rodzicami Maksymiliana, który urodził się niespełna cztery lata temu. Tak jak sobie zaplanowali, ich pierwsze dziecko było upragnionym synem. Marzyło im się aż troje dzieci i dom pełen psów i kotów. Powodziło im się wprost znakomicie. Zamierzali wybudować w Konstancinie rezydencję. Choć te plany nie doszły do skutku, nadal uchodzili za wzorcową młodą parę, której wszystko szło "jak z płatka". Anna skończyła w terminie studia na wydziale italianistyki. Zaczęła pracę jako dziennikarka w kolorowym piśmie. Będąc kobietą ambitną, nie miała zamiaru pozostawać na utrzymaniu męża, robiącego zawrotną karierę. Prowadził kilka programów w Polsacie, cieszących się wręcz olbrzymią popularnością. "Życiowa szansa", której był gospodarzem, okazała się prawdziwym telewizyjnym hitem, podobnie jak "Bar bez granic", bijący wszelkie rekordy oglądalności. Można przypuszczać, że małżonkowie siłą rzeczy nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu. Na salonach Anna pokazywała się samotnie albo w towarzystwie koleżanek. Tymczasem wiecznie zapracowany mąż nawet po kilka miesięcy mieszkał we Wrocławiu, gdzie nagrywano program. Cóż, wiadomo, jeśli ludzie spotykają się rzadko, to uczucie się wypala. Przyjaciele pary szepczą, że właśnie tak zdarzyło się u Ibiszów. Konsekwencją tego stanu rzeczy z pewnością była ostateczna decyzja o rozwodzie. Pogłoski o kryzysie w ich małżeństwie zaczęły krążyć już na początku ubiegłego roku, ale wtedy nie miały pokrycia w rzeczywistości. Państwa Ibiszów nadal widywano razem, ale zdarzało się to rzadko i wtedy, gdy oboje przebywali w Warszawie. Mówi się też, że Anna jeździła do Wrocławia, do męża, żeby nie czuł się tam samotnie. Ale potem przestała, ponieważ jej kariera nabrała zawrotnego, jak na jej niewielkie doświadczenie zawodowe, tempa. Została redaktor naczelną pisma "Voyage", a kilka miesięcy temu objęła prowadzenie magazynu "Shape". W domu, jak można się łatwo domyślić, jest więc gościem, podobnie jak jej mąż. Synkiem zajmują się na co dzień nianie i babcie. Znajomi Ibiszów twierdzą, że nazwisko męża stało się dla Anny wytrychem do wielu drzwi. Bez niego pewnie by nie zrobiła tak błyskawicznej kariery. To dzięki Krzysztofowi stała się teraz niezależna finansowo. I stać ją na to, by żyć na własny rachunek. Nie wiadomo, jak długo Ibiszowie podejmowali decyzję o rozwodzie. Anna i Krzysztof otaczają swą prywatność głęboką tajemnicą. Z informacji, które przenikają na zewnątrz, wynika, że oboje nie chcieli utrzymywać małżeńskiej fikcji, a rozstanie było nieuniknione. W tym całym dramacie najbardziej żal 4-letniego Maksymiliana, któremu przyjdzie pewnie przeżywać rozstanie rodziców.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:54, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
13.03.2006 r.
NIE DAMY SIĘ!
Krzysztof Ibisz oburzył się, że jeden z dzienników próbuje zrujnować życie jego rodzinie!
Kłamstwo i stek bzdur - Krzysztof Ibisz tak określił zarzuty dziennika, że porzucił rodzinę i mieszka w hotelu!
Próbą zszargania jego dobrego imienia i atakiem na prywatność nazwał Krzysztof Ibisz (41), popularny dziennikarz, prezenter Polsatu, gospodarz Baru i licznych teleturniejów, publikację jednego z dzienników. Pod koniec ubiegłego tygodnia gazeta ta poinformowała bowiem, i to na pierwszej stronie, że wyprowadził się on z domu, porzucając drugą żonę Annę Nowak-Ibisz (40) i ich maleńkiego, zaledwie miesięcznego synka Vincenta. Że zaledwie dziewięć miesięcy po ślubie jego małżeństwo legło w gruzach, a on sam, szykując się do drugiego rozwodu, zamieszkał w hotelu.
Rozmawialiśmy o tym z Krzysztofem Ibiszem. Był oburzony próbą zniszczenia jego szczęśliwego małżeństwa. Dziennikarz obawia się również, że pada ofiarą zaplanowanej kampanii przeciwko niemu. I że wkrótce nastąpią kolejne, jeszcze gorsze ataki gazety na jego osobę i rodzinę. Dlatego już pozwał gazetę do sądu.
Niżej zamieszczamy cały wywiad z dziennikarzem, w którym broni on swego dobrego imienia.
Nie pozwolę zwyciężyć kłamstwom i pomówieniom!
Czy to prawda, że Pańskie małżeństwo legło w gruzach?
- Nie, to kłamstwo!
Ale wyprowadził się Pan z domu do hotelu?
- Byłem chory na grypę i nie chciałem zarazić synka, który miał wtedy tylko trzy tygodnie. Postanowiłem więc, że przez kilka dni pomieszkam w hotelu.
Ale dlaczego w hotelu, a nie np. u rodziny czy znajomych?
- Niestety, nie mam takich osób w Warszawie. A nawet gdybym miał, to przecież zrozumiałe, że nie chciałbym nikomu sprawiać kłopotu swoją chorobą.
Dlaczego więc jeden z dzienników zrobił z Pańskiej przeprowadzki taką wielką aferę?
- Wszystko, co tam napisano o mnie i mojej rodzinie, to wymysł dziennikarzy tej gazety. Oni o każdej znanej osobie, która wejdzie do hotelu, mogą napisać, że zostawiła żonę lub męża. Jeżeli ktoś siedzi sam i pije kawę, napiszą: dlaczego nie pije jej w domu? Czemu żona nie zaparzy mu kawy?! Im każda sytuacja wystarczy, żeby zrujnować komuś życie.
Po pierwszej publikacji była druga, w której gazeta twierdziła, że Pan specjalnie rozpowiada, że wyprowadził się z powodu choroby. A w rzeczywistości to
już koniec Pana małżeństwa, w którym od dawna źle się dzieje...
- Padam ofiarą starannie zaplanowanego ataku. Piszą, że za dnia pokazujemy się z żoną publicznie, udając szczęśliwych dla zachowania pozorów, a na noc ja wracam do hotelu. To absurdalne.
No właśnie. Dlaczego gazeta miałaby wymyślać taką historię?
- Żeby wzbudzić zainteresowanie. Im chodzi tylko o to, żeby sprzedać jak najwięcej egzemplarzy tej ich gazety. Wszystko, co piszą, jest wymysłem ich chorej wyobraźni. Jestem z żoną na przyjęciu, to źle, bo na pewno udaję, że wszystko jest w porządku, a oni lepiej wiedzą, że nie jest. Przychodzę sam, to też źle, bo nie ma przy mnie żony, a stąd wniosek, że na pewno się rozstajemy.
A jak Pańska żona Anna zareagowała na te artykuły?
- Z zupełnym spokojem. Moja żona uważa, że takie publikacje nie mogą wyrządzić nam krzywdy. Zresztą ona nie kupuje i nie czyta takich gazet.
Spodziewa się Pan kolejnych ataków?
- Liczę się z tym, że takie będą. Zamierzam wytoczyć tej gazecie proces sądowy. Pismo w tej sprawie już do nich wysłałem. Nie pozwolę, by zwyciężyły kłamstwa i pomówienia! Oni są konsekwentni w niszczeniu mi życia i ja też będę konsekwentny. To kolejna próba zdyskredytowania mnie w oczach opinii publicznej. Idą na całość i zapewne doczekam się ciągu dalszego konfabulacji i wymysłów.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|