Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

PRZYJACIÓŁKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:52, 11 Lip 2009    Temat postu: PRZYJACIÓŁKA

CZAR IBISZA

[link widoczny dla zalogowanych]

Niedługo skończy trzydzieści lat, jest ulubieńcem wszystkich kobiet. Dlaczego nie kocha choćby jednej z nich?

[link widoczny dla zalogowanych]

- Śmieciara podjeżdżała pod nasz dom raz czy dwa w tygodniu, taka starego typu - ze schodkiem, na którym stał facet i trzymając się poręczy jeździł od bramy do bramy i przyciskał guziki. Tak mnie to wtedy fascynowało. Marzyłem, aby kiedy dorosnę, zostać śmieciarzem - mówi Krzysztof Ibisz. Miał całkiem zwyczajne dzieciństwo, lepsze może nawet niż większość dzieci pochodzących z rozbitych rodzin. Szybko uczył się, jak sobie w życiu radzić.

[link widoczny dla zalogowanych]

Był ministrantem silnie związanym z ruchem kościelnym, ludźmi i kaplicą, gdzie prawie się wychował. Ksiądz Janusz Tarnowski był dla niego największym autorytetem, duchowym opiekunem. Za jego namową zdawał egzamin do Liceum Stowarzyszenia Pax, uchodzącego wówczas za jedno z najlepszych w Warszawie.

[link widoczny dla zalogowanych]

- Wyobrażałem sobie, że dzięki solidnemu wykształceniu w moim życiu wszystko zmieni się na lepsze. Wziąłem się uczciwie do nauki. Zacząłem nawet przemyśliwać o przyszłym zawodzie. Miał być niepokorny i elitarny.

[link widoczny dla zalogowanych]

O telewizji nie myślał jeszcze w ogóle. Miał za to inny pomysł - zostać reżyserem. Dlatego wybrał... szkołę aktorską.

- Trudno jest być dobrym reżyserem, nie będąc wcześniej aktorem. Tak wtedy myślałem... - tłumaczy.

Został aktorem. Przez trzy lata występował w Teatrze Studio, w kilku filmach zagrał główne role, m.in. w "Desperacji", "Gdańsk '39", norweskim "Kolosie" oraz w kilkudziesięciu innych epizody.

[link widoczny dla zalogowanych]

Sen o schodach

Zawsze myślałem o emigracji - zamyśla się. - Wziąłem w teatrze bezpłatny urlop i pojechałem do Kanady. Miałem tam zapracować na studia reżyserskie. W dzień akord w fabryce - drukowanie napisów na koszulkach, w nocy harówka w greckiej knajpie - zmywanie podłogi, obieranie ziemniaków, mycie garów, przygotowywanie sałatek. I pomiatający pracownikami właściciel - Grek - jakże inny od tych, których zapamiętał z wcześniejszych wakacji w Grecji...

Sen, jedzenie, praca. Czuł, że każdy zarobiony dolar to utrata czegoś. Cofał się intelektualnie. A pieniędzy wciąż było mało. Żeby zacząć studia, musiał uzbierać siedem tysięcy dolarów. Nie dał rady. Ale decyzję o powrocie podjął wtedy dopiero, gdy sam Ryszard Bugajski, autor głośnego "Przesłuchania", a wówczas wykładowca w szkole filmowej w Toronto, powiedział mu: - Po co pchasz się na studia do Ameryki, skoro 130 km od Warszawy masz najlepszą szkołę filmową na świecie? Wtedy podsumował swój pobyt w Kanadzie. Emigracja to nie jest najszczęśliwszy pomysł na życie. Śniły mu się już schody do teatru i smród na Marszałkowskiej. I wrócił.

[link widoczny dla zalogowanych]

Uwielbiam publiczność!

Jako aktor zarabiał niewiele. Zaczął więc po amerykańsku: najpierw chciał dorobić myciem szyb w gablotach, których teatr miał w mieście kilka. Spytał dyrektora. Usłyszał, że aktorowi nie wypada. Nie zraził się, zaczął myć okna gdzie indziej. Potem zatrudniał do mycia ludzi. Wreszcie w lokalu przy zbiegu Hożej i Emilii Plater otworzył własne biuro - agencję reklamową. Nieźle mu nawet szło, ale wtedy właśnie otrzymał w telewizji propozycję prowadzenia młodzieżowego "Klubu Yuppies". Czasu na wszystko nie starczało. Wybrał większą przyjemność za mniejsze pieniądze.

Zdążył jeszcze rozpocząć i przerwać z braku czasu naukę w Wyższej Szkole Zarządzania, sprawdzić się grając na giełdzie, wstąpić do Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, zostać jednym z najmłodszych posłów na najkrótszą kadencję w Sejmie...

Żyje w ogromnym pośpiechu, ale stara się utrzymać dobrą kondycję. Gra w tenisa, chodzi do siłowni. Uważa, że pokazując się na wizji, musi dobrze wyglądać. Widz tylko w 20 proc. słucha, natomiast aż w 80 patrzy. Stara się "przebić przez obiektyw", mówi do każdego z nas, chce zainteresować... Podobno o tym, czy prezenter zwróci na siebie uwagę widza, decyduje pierwsze siedem sekund.

Nie pali, rzadko pije i najwyżej wino. Jedynym jego nałogiem jest praca. - Lubię prowadzić wielkie imprezy. Uwielbiam publiczność, nawet jeśli jest to kilka tysięcy ludzi na stadionie. Czuję więź między nami - i wtedy, kiedy się lubimy, i kiedy nie - mówi Krzysztof Ibisz. Prezenter "Jedynki", konferansjer w Jarocinie, Sopocie i Opolu, doskonały gospodarz "Czaru par"...

[link widoczny dla zalogowanych]

Splendory

Studio wydań "Jedynki" - dwa przedzielone szybą pomieszczenia, telefony, monitor, wideo... Wciąż ktoś wchodzi, wychodzi.

- Coraz ostrzej pracuję - wyznaje - i wciąż nie mogę skrócić czasu potrzebnego na przygotowanie różnych rzeczy. Zatrudniłem więc współpracownika. Do zbierania dokumentacji, wycinków, czytania i odpisywania na listy, przyjmowania telefonów... Za własne pieniądze, czyli prywatnie. Żeby lepiej pracować dla firmy.

Dziesiątki listów od widzów i wielbicielek, telefony do studia, setki rozdawanych autografów, udział w najróżniejszych imprezach, natrętne spojrzenia ludzi, zaczepki w sklepie, zastrzeżony numer domowego telefonu, brak nazwiska na liście lokatorów - to cena jego popularności. W 1994 roku otrzymał nagrodę - "Telewizyjna Osobowość Roku". Wcześniej uhonorowano go wyróżnieniem "Dziennikarz '93". Te "splendory" przyszły, według niego, za wcześnie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Żeby dobrze grać na scenie, czy być dobrym dziennikarzem, trzeba przeżyć kawałek życia ze swoim pokoleniem - ileś miłości, sukcesów, porażek. Dlatego uważam, że nie można być dobrym dwudziestokilkuletnim dziennikarzem, ani dobrze prowadzić dużego talk-show. Na Zachodzie najlepiej robią to ludzie po czterdziestce. Nie czuję się gotowy i z różnych propozycji rezygnuję. Myślę, że aby osiągnąć ten swój Mount Everest, żeby z zespołem ludzi zrobić duży autorski program, poprowadzić go tak, aby dramaturgia wciągnęła widzów w sposób absolutny, muszę jeszcze kilka lat zaczekać. Kiedy przyszedłem do telewizji, rzuciłem się w ten wir nie wiedząc dokładnie, czy umiem pływać. Udawało się - nie utonąłem. Teraz, kiedy wiem już dużo więcej, zawód ten staje się coraz trudniejszy.

[link widoczny dla zalogowanych]

Marzenie o małym domku

Kanapa, stół, telewizor na kółkach. Na biurku komputer. Linoryty kumpla na ścianach. Mieszkanie w bloku ma raptem 29,99 m2. Tego się już dorobił. I rovera, który kupił kilka miesięcy temu.

- To samochód - wyjaśnia szybko. I chwilę potem dodaje:

- Nie lubię drobiazgów, które ludzie gromadzą latami na regałach. U mnie jest czysto, niemal sterylnie - mało, ale za to wszystko najlepszej jakości.

O pieniądzach nie myśli. Zarabia je... przy okazji. Ostatnio prawie w całości lokuje je na koncie.

- Nie jestem faworytem szefów i wcale nie mam pewności, że wciąż będę w telewizji pracował. Historia tej firmy mówi, że każdego można usunąć. Z dnia na dzień.

Nigdy nie pyta - za ile?

- Płaci mi się za to, co robię - mówi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie znaczy to wcale, że pieniędzy nie lubi. Są oczywiście przydatne. Choćby na kupno domu, o jakim wciąż jeszcze może tylko marzyć.

- Rzecz w tym - mówi - że kiedy wracam do tego mieszkania z dyżuru, zmęczony, w ogromnym stresie, czuję, że wszystko jest strasznie małe, że ściany się na mnie walą, duszę się, słyszę, jak sąsiad z góry bije żonę, ten z dołu coś wykrzykuje, pod blokiem bójka. I zamiast zrelaksować się, rozładować, wstaję rano zmęczony. Marzę więc o tym, żeby otworzyła się przede mną brama, żebym wjechał i... mógł być sam. Z dala od komentarzy lokatorów, uśmiechów młodzieży na ławeczkach, od spojrzeń, zaczepek...

Je niewiele - dwie grzanki z czymś rano, obiad w telewizji, na kolację prawie nic. Sam nie gotuje. Jest praktyczny - twierdzi, że to, co może zachwycić podniebienie, nie jest warte godzin stania przy kuchni. Wie także, że nic tak w życiu nie pomaga, jak normalny stosunek do ludzi, umiejętność pozytywnego myślenia, pewna twardość i konsekwencja w działaniu oraz pracowitość.

Dziewczyny wciąż się za nim oglądają. To od nich przychodzi 90 proc. listów. Piszą, że chcą korespondować. A on, choć żadnej jeszcze do ołtarza nie prowadził, próbuje wyjaśniać:

- Zwyczajnie nie mam czasu.

[link widoczny dla zalogowanych]

Znajduje go jednak na przyjaźń. Jedną z jego najserdeczniejszych koleżanek jest Edyta Górniak, którą zaprosił do wspólnego sfotografowania się na naszej okładce.

Łukasz Górecki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez SERDUSZKO dnia Śro 13:44, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:12, 08 Lis 2009    Temat postu:

1996
NIE PODZIELĄ NAS NAGRODY


[link widoczny dla zalogowanych]

Zbyszek i Mirka Kornalewiczowie oraz Krzysztof

Wydarzenie poprzedziła zaskakująca końcówka finału trzeciej edycji tego popularnego programu. Niemałą rolę w dramatyzmie konkursu odegrał zorganizowany przez "Przyjaciółkę" i "Czar par" plebiscyt na najpopularniejszą i najbardziej lubianą parę turnieju. Można nawet powiedzieć, że - przeprowadzony na samym końcu - stał się jego języczkiem u wagi.

Pierwszą jaskółką oczekujących widzów przeżyć była mini "Wielka gra" prowadzona przez Stanisławę Ryster. Konkursy wiedzowe w "Czarze par" zawsze wywracały kolejność na tabeli punktacji do góry nogami. Tak było i tym razem. Prowadzący po sześciu konkurencjach z dużymi szansami na zwycięstwo państwo Milczkowie spadli na trzecią pozycję. Nie pomogła nawet odśpiewana w jednym z wcześniejszych konkursów z dużym wdziękiem i talentem przez Beatę Milczkową aria z operetki Franciszka Lehara "Wesoła wdówka". Ale największe emocje miały się dopiero zacząć. Oto na scenie pojawiło się ogromne akwarium z górą kart pocztowych, przysyłanych przez czytelników przez trzy miesiące do naszej redakcji.

- Jedna tona kartek zapakowanych w sto dwadzieścia foliowych worków, to robi wrażenie - komentował Krzysztof Ibisz . - I świadczy o ogromnej popularności zarówno "Przyjaciółki", naszego programu, jak i nagrody ufundowanej przez "Przyjaciółkę".

(...)

W pełnej napięcia ciszy Ewa Niezbecka, redaktor naczelna "Przyjaciółki", ogłaszała wyniki plebiscytu popularności. Zwycięstwo w nim Renaty i Darka Maronów oraz drugie miejsce Mirki i Zbyszka Kornalewiczów stworzyło niecodzienną sytuację remisu w ogólnej punktacji turnieju. Obie pary miały po 112 punktów! I tu zaskoczeń tego wieczoru nastąpił ciąg dalszy.

- Chcemy uniknąć dogrywki - oświadczył Darek Marona. - Od pierwszego programu z Mirką i Zbyszkiem połączyła nas przyjaźń. Teraz nie pozwolimy, by podzieliły nas nagrody, to my je podzielimy. Bez względu na rozstrzygnięcia, jakie tu zapadną.

(...)

Ostatecznie jednak dogrywkę przeprowadzono. Formalnymi zwycięzcami zostali państwo Kornalewiczowie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:24, 08 Lis 2009    Temat postu:

ZOSIA - NARZECZONA KRZYSZTOFA

[link widoczny dla zalogowanych]

"To jest mój ostatni list do Ciebie, ponieważ znalazłeś sobie dziewczynę..." - przeczytał jakiś czas temu Krzysztof Ibisz. Jednak listy wciąż przychodzą i nie wszystkie jego wielbicielki są tak lojalne.

Karteczka na domofonie: "Nie dzwonić przed 9.00". Drzwi otwiera dziewczyna. Krótkie blond włosy, długie nogi, figura modelki. To Zosia. Krzysztof mówi o niej - narzeczona. Śnieżnobiałe ściany. Mało sprzętów, prawie pusto. Po jednej stronie skórzana kanapa i telewizor - to salon, na drugim końcu, w kuchence z niebieskimi szafkami - stół, krzesła. Pośrodku schody na górę... Mieszkają tu od niedawna. W całym budynku wciąż jeszcze trwają prace wykończeniowe. Wszędzie kręcą się glazurnicy, posadzkarze, hydraulicy i murarze.

[link widoczny dla zalogowanych]

- Dół jest już skończony - mówi Krzysztof. - Miało być funkcjonalnie, bez zbędnych dodatków. I jest. Łatwiej utrzymać porządek. A poza tym... nie przywiązujemy się do przeszłości, nie gromadzimy drobiazgów - wspomnień.

[link widoczny dla zalogowanych]

Gwiazdor i modelka

Spotkali się nieco ponad rok temu w Łodzi na pokazie mody...

- Wiedziałem już, kim jest i jak się nazywa - mówi Krzysztof Ibisz. Ale wrażenie zrobiła na mnie niekorzystne. Uznałem, że jest nadęta i zarozumiała.

- Gwiazdor! Myśli, że nie wiadomo kim jest i że wszystko mu wolno - przerywa Zosia. - Śmiać mi się chce, kiedy teraz o tym mówię, ale wtedy tak właśnie sobie pomyślałam.

Z telewizji w ogóle go nie znała. Kiedy wspinał się po szczeblach kariery, była za granicą. Po tym, gdy wzięła udział w "The Look of The Year", a w konkursie na "Twarz roku" znalazła się w pierwszej piątce, dostała propozycję wyjazdu do Paryża. Stamtąd do Madrytu, Mediolanu, na krótko pojawiła się w Łodzi - wtedy się poznali - a zaraz potem wyjechała na kontrakt do Nowego Jorku.

Najpierw zatelefonował. Wkrótce zaczęli do siebie pisywać. Poznawali się... korespondencyjnie.

- Chyba dobrze - mówi Zosia - bo nie można się było zachłysnąć. Łatwiej się zakochać, kiedy się z kimś jest. My poznawaliśmy się z listów. Pisaliśmy do siebie o tym, co myślimy, widzimy, jak przeżywamy... Minęło pół roku, kiedy zatelefonował po raz kolejny.

Wkrótce witał ją na warszawskim Okęciu. - Czekał, a wokół niego kłębił się tłum nastolatek - uśmiecha się Zosia i zaraz poważnieje. - Kręcą się wokół niego ładne dziewczyny i mimo że Krzysztof nie daje mi powodów, jestem trochę zazdrosna. Tłumaczę sobie jednak, że popularność towarzysząca jego pracy jest rzeczą normalną i staram się nie zwracać na to uwagi. Wierzę, że kocha mnie, a nie te tłumy.

Zaraz po powrocie ze Stanów wyjechała do Włoch. Zamiast po kilku miesiącach, wróciła - po tygodniu.

- Powiedz szczerze - wróciłaś dla mnie? - pyta Krzysztof.

- To właśnie różni kobietę od mężczyzny - wyznaje Zosia. - Mężczyzna nie zrezygnuje z kariery dla dziewczyny, a ona tak. I ja jestem taką typową kobietą. Zrezygnowałam dla nauki, z myślą o przyszłości, i... dla niego.

[link widoczny dla zalogowanych]

Marzenia i rzeczywistość

Miała może 15 lat. Blondyn, z długimi włosami i koniecznie w skórze - taki wtedy był jej ideał chłopca.

- Z czasem obraz się zmieniał - wyjaśnia Zosia - i poza wszystkim, trochę podświadomie, pewnie dlatego, że moja mama się rozwiodła, zaczęłam szukać kogoś, kto stworzy mi dom, przy kim będę się czuła bezpiecznie. A on... nawet nie wie, jaki jest cudowny. "Będzie dobra, mądra, wykształcona, zadbana, naturalna, samodzielna, nie za bardzo wyzwolona... I lepiej, żeby była ładna". Tak Krzysztof Ibisz określił kiedyś swój ideał dziewczyny. Dziś dodaje jeszcze: wesoła, szalona optymistka jak ja i rzeczywiście nie za bardzo wyzwolona.

- Zosia, choć studiuje i pracuje, bardzo dba o dom. Jest osobą, która uważa, że mężczyzna niekoniecznie musi gotować obiady, a kobieta naprawiać samochód. - Mężczyzna zarabia na dom - wyjaśnia Zosia - kobieta się nim zajmuje. Dlatego nie znoszę, kiedy Krzyś siedzi w kuchni.

- Pod tym względem jest nieugięta - skarży się Krzysztof. - Nawet gdy wstaję bardzo rano, idzie do kuchni i robi mi grzanki. Chociaż mogłaby sobie pospać.

W sprawie pieniędzy zawarli dżentelmeński układ. On zarabia na życie i utrzymanie domu. Ona ze swoich płaci za studia i za wszystkie inne rzeczy, które sobie kupuje. - Fatalnie bym się czuła biorąc od Krzysztofa pieniądze na ciuchy.

Oszczędna do przesady. Kiedy ma kupić, pięć razy się zastanawia...

- Pochodzi z Wielkopolski - podkreśla Krzysztof. - I gdyby to ona dzieliła pieniądze, musiałbym pewnie przynosić rachunki za benzynę.

Chodzą do teatru, kina, do restauracji tylko wtedy, kiedy coś świętują. Na co dzień jadają w domu. Lubią być ze sobą i razem czują się szczęśliwi. Ślubu na razie nie planują...

[link widoczny dla zalogowanych]

Kondycja przede wszystkim

Krzysztof spogląda na zegarek. Za parę minut Zosia wychodzi na siłownię. Ćwiczą oboje. - I to ostro - Krzysztof też wstaje od stołu. - Tak potwornie ciężko pracuję nad sobą, nad swoim ciałem, że kiedy potem mam zjeść ciastko czy kotlet, to zastanawiam się i... nie jem. Bo wiem, ile trzeba jeździć na rowerku, żeby to zrzucić.

- Trzeba ćwiczyć dla zgrabnej sylwetki i dla dobrego samopoczucia - Zosia jest już gotowa do wyjścia. Wychodzą razem. Krzysztof jedzie do telewizji. Świętuje dzisiaj z kolegami przyznanie przez czytelników "Tele Tygodnia" - już po raz drugi - Wiktora Publiczności.

[link widoczny dla zalogowanych]

- Miałem niedawno propozycję, żeby zagrać w reklamie jakiegoś kosmetyku - mówi Krzysztof Ibisz. - Za pieniądze, o jakich mi się nawet nie śniło. Pewnie mógłbym za nie kupić dom. Ale odmówiłem. Telewizja, z którą jestem związany, jest dla mnie, perspektywicznie, ważniejsza niż zarobienie dużych pieniędzy. Ja mam cel - jest nim wielki talk-show, który kiedyś będę chciał w niej zrobić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:02, 10 Lis 2009    Temat postu:

1998 r.

CHCIELIBYŚMY MIEĆ SYNA!


[link widoczny dla zalogowanych]

Krzysztof Ibisz znalazł wreszcie kobietę swego życia. Jest nią Anna Zejdler, 22-letnia studentka italianistyki i prawa. Po niedawnych oświadczynach w Rzymie młodzi wyznaczyli datę ślubu. Odbędzie się 5 września w warszawskiej katedrze.

Przygotowania do ślubu trwały długo, bo Krzysztof Ibisz jest katolikiem, zaś Anna Zejdler protestantką. Żeby ślub w ogóle mógł się odbyć, trzeba było załatwić mnóstwo spraw i dziesiątki dokumentów. Krzysztof zamawiał obrączki, Anna wybierała suknię do kościelnego. - Jest biała, podobna do tej, którą nosiła Królewna Śnieżka - mówi Anna. Gdy ona przymierzała sukienkę, w której pójdzie do urzędu stanu cywilnego, on załatwiał samochód: - Postanowiliśmy, że do ślubu pojedziemy zabytkowym przedwojennym mercedesem - mówi Krzysztof. - Długo szukałem, bo "staruszek" musiał być solidny, żeby nie stanął w drodze do kościoła. W końcu znalazłem w... Muzeum Techniki.

Wesele zapowiada się huczne. W jednym z warszawskich hoteli odbędzie się przyjęcie dla przyjaciół i rodziny na 50 osób.

[link widoczny dla zalogowanych]

Pierścionek z brylantem

Kiedyś, na targach telewizyjnych, zdołał jej wcisnąć w rękę wizytówkę. Ona podała mu swój numer telefonu. Zadzwonił po 3 latach. Kiedy podnosiła słuchawkę, była świeżo po rozstaniu z chłopakiem. Miała jechać na rok do Nowego Jorku i nie interesowały ją żadne męsko-damskie układy. Akurat w prasie ukazał się kolejny artykuł o Krzysztofie i Zosi, rozmawiali więc dość urzędowo.

Spotkali się, ale Anna wciąż traktowała tę znajomość jak dziesiątki innych.

- Krzyś zawsze mi się podobał - wyznaje dzisiaj. - A kiedy zaczęliśmy się spotykać, okazało się, że jest uroczym, bardzo dobrym i wrażliwym człowiekiem.

- Człowiek całe życie szuka drugiej osoby - mówi Krzysztof Ibisz. - Ja ją wreszcie znalazłem. Jestem tego pewien. Poprosiłem przecież Anię o rękę.

[link widoczny dla zalogowanych]

Anna Zejdler od dziecka jeździła z rodzicami po świecie, poznawała różne kraje, uczyła się języków. Dziś uważa, że jest obywatelką Europy, ma wszędzie znajomych, a w Paryżu czy Rzymie czuje się jak w domu. Oprócz francuskiego zna angielski i hiszpański. - Ania ma swoje zdanie i wie, czego chce - mówi Krzysztof. - Bywa uparta, ambitna, ale potrafi przyznać rację. Kiedy się złości, coś ją wkurza, widać to od razu. Gdy ma dobry humor, jest fantastyczną kobietą. Dlatego życie z nią jest ciekawe.

O oświadczynach myślał już od Bożego Narodzenia. Niedługo potem pojechali we włoskie Dolomity. Tam okazało się, że Anna ma jeszcze inną zaletę - interesuje się sportem i fantastycznie jeździ na nartach. Wtedy był już pewien, że znalazł tę jedyną. Wiosną podarował jej pierścionek zaręczynowy z pięknym brylantem oprawionym w białe złoto. Powiedziała - tak!

[link widoczny dla zalogowanych]

Dom urządzi Ania

Od pół roku mieszkają razem. Ascetycznie nowoczesne i uporządkowane mieszkanie Krzysztofa zaroiło się od pamiątek i rozmaitych drobiazgów. Za sprawą kobiecej ręki nabrało ciepła. Kuchenny stół nakryty został obrusem. Nad stołem pojawiły się półeczki, na których Anna ustawia kwiatki. A halogenowe, białe oświetlenie zastąpiła dająca ciepłe światło lampa.

Anna, wychowana w domu pełnym antyków, zawsze marzyła o tym, żeby zamieszkać w starym dworku. On woli nowoczesny budynek. Zawarli więc ugodę i na działce, którą niedawno kupili w Konstancinie, stanie willa, a nie staropolski dworek. Będzie nowoczesna, przestronna, o dużych oknach, jak tego chce Krzysztof. Anna za to zadba o wnętrza, postara się, by było w nim ciepło i przytulnie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Przekomarzają się. Patrzą sobie czule w oczy. Widać, że zakochani są w sobie po uszy.

Przygotowując się do roli męża i ojca, Krzysztof przestudiował książkę o świadomym macierzyństwie. O porodzie wie już wszystko i chce przy nim być. - Krzyś bardzo chce mieć syna - kończy Anna Zejdler. - Oboje bardzo tego chcemy. Musimy się tylko zastanowić, kiedy. Albo... wcale nie będziemy się zastanawiać.

[link widoczny dla zalogowanych]

Z miłości czerpię siłę

- Odkąd jestem z Anią , wszystko wydaje mi się możliwe i osiągalne - mówi Krzysztof Ibisz, laureat dwóch tytułów Prezentera Roku i trzech Wiktorów. Uważa, że właśnie teraz ma swoją zawodową passę. Odkąd zmienił pracę, ma możliwość realizowania swoich dwóch autorskich programów: "Zostań gwiazdą" i "Wszystko albo nic". Zawsze o tym marzył.

- To Ania daje mi siłę, by stawiać czoło coraz poważniejszym zamierzeniom i wyzwaniom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:48, 11 Lis 2009    Temat postu:

14-20 października 2000 r.

W LISTOPADZIE BĘDĘ MIAŁ SYNA!


[link widoczny dla zalogowanych]

O tym, że zostanie ojcem, Krzysztof Ibisz, dziennikarz telewizyjny, mówił już nieraz, ale że będzie miał syna, po raz pierwszy powiedział "Przyjaciółce".

Zawsze marzył o synu. Na wieść, że zostanie ojcem, poczuł się bardzo dumny. Od początku regularnie towarzyszy Annie podczas wszystkich badań. A gdy już było pewne, że urodzi się chłopczyk, uznał się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - Wypisaliśmy długą listę imion i po wielu, wielu dniach namysłu zdecydowaliśmy, że nasz syn będzie miał na imię Maksymilian.

Dziecko ma przyjść na świat 10 listopada. A Anna urodziła się 11 listopada. - Może Maksio zechce zaczekać jeszcze te 24 godziny i razem będziemy obchodzili swoje urodziny? - zastanawia się Anna. Z utrzymaniem ciąży były duże problemy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i teraz pragną tylko jednego, by dziecko urodziło się zdrowe. Krzysztof, mimo że wyjątkowo nie lubi robić zakupów, coraz chętniej i częściej zagląda do sklepów z rzeczami dla niemowlaków. Pragnie być z żoną przy porodzie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ania nie ma wątpliwości, że Krzysztof będzie wspaniałym ojcem.


Oświadczył się pod rzymską fontanną

Dokładnie pamięta dzień, kiedy się poznali: 16 września 1997 roku, "Kuchcik" na Nowym Świecie. Anna za parę dni miała wyjechać na rok do Nowego Jorku i nawet przez myśl jej nie przeszło, że widzi przed sobą przyszłego męża. Zresztą doskonale wiedziała, że Krzysztof ma dziewczynę. Minął równo rok, wróciła do kraju. Spotykali się od czasu do czasu, ale nadal traktowali siebie jak przypadkowych znajomych. Kiedy jednak Anna, nic nie mówiąc Krzysztofowi, wyjechała na tydzień do Paryża, natychmiast ją zlokalizował i telefonicznie ustalił termin jej powrotu. Na warszawskim lotnisku czekał na nią z bukietem kwiatów. - Wręczając mi je, powiedział, że już jest wolny - uśmiecha się Anna. - Pomyślałam, że naprawdę mu na mnie zależy.

Wkrótce zamieszkali razem. Zimą wspólnie pojechali na narty we włoskie Dolomity, a wiosną 1998 roku, w Rzymie, pod słynną fontanną Di Trevi wręczył jej piękny zaręczynowy pierścionek. Parę miesięcy później wzięli ślub cywilny, kościelny zaś w rocznicę ich pierwszego spotkania. Wesele było huczne, a jego echa odbiły się w prasie. Krzysztof jest starszy od żony o 10 iat. Annie bardzo to odpowiada. Uważa, że dojrzały, doświadczony mężczyzna daje gwarancję pomyślnego życia, potrafi zatroszczyć się o rodzinę, będzie czuł się za nią w pełni odpowiedzialny.

[link widoczny dla zalogowanych]

Po naradzie wybrali dla syna imię Maksymilian.

Śniadanie do łóżka

Oboje są jedynakami, mają silne osobowości i wyniesione z domu przyzwyczajenia, a do tego Anna jest osóbką dosyć upartą. Okazało się jednak, że dzięki wzajemnej tolerancji stanowią idealną parę. Krzysztof twierdzi, że małżeństwo go uspokaja i porządkuje jego życie. Lubi rozpieszczać swoją ukochaną. Codziennie rano idzie po świeże bułeczki i podaje żonie do łóżka śniadanie. Ale nie tylko dlatego Anna uważa, że jako mąż sprawdza się w 200 procentach. - Jest najlepszym przyjacielem, któremu mogę się zwierzyć ze wszystkich swoich kłopotów, niezwykle cierpliwym, opiekuńczym i czułym - wyznaje. - Na pewno będzie także wspaniałym ojcem, który posiedzi z dzieckiem w nocy, nakarmi je, przewinie i wykąpie...

Krzysztof Ibisz często wyjeżdża do Wrocławia na nagrania teleturnieju "Życiowa szansa". Ale po powrocie już przez cały czas są razem.

[link widoczny dla zalogowanych]

Na narty pojadą już we trójkę

Mają wiele wspólnych zainteresowań. Uwielbiają wyjazdy na Mazury, wyprawy do kina, niedzielne spotkania w gronie przyjaciół. Oboje też lubią jazdę konną, choć Anna przyznaje, że w siodle czuje się jeszcze niepewnie. Za to w szusowaniu na nartach dorównuje mężowi. Krzysztof nie może się doczekać, kiedy znowu oddadzą sie białemu szaleństwu. Tym razem pojadą już we trójkę. - On będzie jeździł, a ja z Maksiem w nosidełku i herbatką będę czekała na dole i robiła mu zdjęcia - wzdycha Anna.

Państwo Ibiszowie planują trójkę dzieci. Dlatego już dzisiaj myślą o nowym, dużym domu. Trochę się spierali o wystrój ich przyszłego mieszkania. Anna wychowała się w domu pełnym antyków i dobrze się wśród nich czuje. Jej mąż kocha meble nowoczesne i funkcjonalne. Na razie to on przekonał ją do swojej wizji. Ale w domu, który planują zbudować na działce w Konstancinie, będzie również miejsce na piękne antyki. - Założymy też wspaniały ogród - rozmarza się Ania. - I kupimy psa.

[link widoczny dla zalogowanych]

Telewizyjna kariera

Krzysztof Ibisz - aktor i dziennikarz. Zdobył m.in. trzy Wiktory przyznawane przez telewizyjną publiczność. Karierę rozpoczynał w programie 1 TVP, gdzie przez kilka lat prowadził cieszący się dużą popularnością teleturniej małżeński "Czar Par". Później w TVN był gospodarzem "Ibisekcji" i programu "Zostań gwiazdą". Obecnie w Polsacie prowadzi "Życiową szansę". Od czerwca br. jest właścicielem agencji reklamowej i public relation. Jego żona Anna skończyła italianistykę na UW i jest dziennikarką w jednym z tygodników.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:03, 11 Lis 2009    Temat postu:

nr 6 (2796) 8-14.02.2002 r.

KRZYSZTOF IBISZ - ZWYKŁE DNI SĄ TAK RADOSNE!


[link widoczny dla zalogowanych]

- O czym marzę? Żebyśmy kochali się z Anią tak jak dotąd, bo bardziej to już chyba nie można. I żeby Maks miał siostrę albo brata - mówi Krzysztof Ibisz. Tymczasem najsłynniejszy polski prezenter trzy miesiące spędzi w... barze. Bez żony!

W barze - Raczej w "Barze". - To widowisko rozrywkowe, połączenie reality show z nowelą dokumentalną - wyjaśnia Anna Ibisz, rzecznik prasowy nowego programu Polsatu. Poprowadzi go jej mąż. Zostanie szefem baru, do którego będzie można wejść z ulicy, tyle że na oczach całej polsatowskiej widowni.

- Barmanem jeszcze nie byłem, choć pracowałem już w restauracji - mówi Krzysztof Ibisz. - Robiłem sałatki, sprzątałem. Działo się to w Kanadzie, dokąd pojechałem po ukończeniu warszawskiej PWST studiować reżyserię. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie uzbieram 7 tys. dolarów na opłacenie nauki, zadzwoniłem po radę do mojego mistrza, reżysera Ryszarda Bugajskiego. Powiedział, żebym wracał do kraju, bo najlepsza na świecie szkoła filmowa jest w Łodzi.

[link widoczny dla zalogowanych]

Pokusy nam nie straszne:

Jak na prawdziwego barmana przystało, Krzysztof Ibisz jest stuprocentowym abstynentem. - Zacząłem dbać o zdrowie, dlatego zupełnie zrezygnowałem z alkoholu. Ba, ostatnio przestałem nawet pić ulubioną coca-colę... Dlaczego? W świecie, w którym wszystko jest dostępne, warto narzucać sobie pewne ograniczenia, dopiero one dają prawdziwe poczucie wolności - wyjaśnia przewrotnie. - Zacząłem od rozstania z coca-colą! A inne pokusy? Anna zapewnia, że oboje z Krzysztofem mają do siebie zaufanie. - Zawsze jestem wobec żony w porządku. Owszem, oglądam się za pięknymi kobietami, ale to odruch, a Ania wie, że nie interesują mnie przypadkowe związki - zapewnia. - Nikt ani nic nie zmusza nas, byśmy byli razem. Jesteśmy ze sobą, bo tego chcemy. A póki chcemy, nie zmieni tego ani odległość, ani piękne dziewczyny, które się kręcą wokół męża - dodaje Anna.

[link widoczny dla zalogowanych]

Samodzielna i zakochana:

Oboje zapewniają, że przymusowa rozłąka nie będzie dla nich próbą, bo już wcześniej zdarzało im się dłużej nie widywać. Pierwsze lato swojego życia 14-miesięczny dziś Maksio spędził tylko z mamą i dziadkami na Mazurach. Krzysztof pracował wtedy we Wrocławiu, przy "Dwóch światach". Tylko raz się wyrwał i przejechał trzy czwarte Polski, żeby poprzytulać żonę i synka. Jeszcze tego samego dnia ruszył z powrotem, na plan.

- Koleżanki często są zdumione, że się na to zgadzam - mówi Anna. - Ale ja wiem, jak ważna jest dla Krzysztofa praca. Na szczęście zawsze mogę liczyć na pomoc moich rodziców. I umiem sobie radzić. Mogę sama iść do restauracji, do kina czy na przyjęcie i dobrze się bawić. Jestem niezależna i samodzielna. Co nie znaczy, że nie wolałabym spędzać czasu w towarzystwie męża.

[link widoczny dla zalogowanych]

Bez domowych obiadków:

Gdy wchodzimy do ich dwupoziomowego mieszkania na warszawskim Ursynowie, od progu widać, że wciąż się rozpakowują. Pod ścianami liczącego grubo ponad sto metrów kwadratowych apartamentu - kartony. Na dole połączony z kuchnią salon jest już gotowy na przyjęcie gości. Do dyspozycji mają beżową skórzaną kanapę, dwa fotele i supernowoczesny telewizor.

Anna zaprasza na górę, gdzie oprócz sypialni, garderoby i pokoju dziecinnego urządzili wspólny gabinet. Główne miejsce zajmuje w nim biurko z rzeźbionymi nogami i masywnymi szufladami.

- Jako kawaler nawet bym na takie nie spojrzał, wtedy lubiłem nowoczesne meble. Teraz jestem szczęśliwy, że je mam. To zasługa Anny wychowanej w domu pełnym antyków - wyjaśnia Krzysztof.

Kuchnia jest duża i funkcjonalna, ale Anna nie przepada za gotowaniem. - Domowe obiadki nie są w naszym małżeństwie najważniejsze - wyjaśnia jej mąż. - Dla mnie większe znaczenie mają dobre relacje między nami, przyjaźń, seks... Umiemy też celebrować codzienność: spotkania z przyjaciółmi, spacery z synkiem... - tata z dumą patrzy na siedzącego w foteliku Maksia. Chłopczyk właśnie je kolację. - Mogę już powiedzieć, że ma męski, despotyczny charakter. Kiedy rano widzę, jak stoi w łóżeczku i mówi tato, trudno wyrazić słowami, co wtedy czuję - żonę kocham ponad wszystko, ale dziecko... to po prostu inny rodzaj miłości.

- Na początku jednak Krzysztof trochę się go bał - mówi Anna Ibisz. - Był taki onieśmielony, kiedy to małe zawiniątko zaczynało płakać.

- Krzyś wiele razy udowodnił, że jest dobrym mężem - dodaje. - Mogłam na niego liczyć, gdy w ciąży przez kilka miesięcy musiałam leżeć. I teraz, gdy rano wstaje, żeby dać Maksiowi kaszkę. Oczywiście, jeśli akurat jest w domu - śmieje się. Trochę się pozmieniało w ich życiu odkąd urodził się Maksio. Ale dzięki anielskiej cierpliwości rodziców Ani, ciągle udaje im się czasem we dwoje, czasem z przyjaciółmi, wyjechać nad Zatokę Pucką, gdzie Krzysztof co roku przynajmniej przez parę dni musi popływać na desce surfingowej. Na Mazury - na konie. W Dolomity - na narty.

[link widoczny dla zalogowanych]

Chłopak z gitarą:

Ostatniego sylwestra i Nowy Rok spędzili w Beskidzie Żywieckim, niedaleko Korbielowa. Maks oczywiście został z dziadkami, za którymi przepada, a jego rodzice szaleli w górach - jeździli na huculskich konikach, na nartach, na skuterach śnieżnych. - Ludzie wyobrażają sobie, że żyjemy jak w brazylijskim serialu - śmieje się Krzysztof. - A my przez ten tydzień z grupą najbliższych przyjaciół mieszkaliśmy w chałupie, w której był tylko wielki stół i kominek. Spaliśmy wszyscy na strychu na siennikach. Wieczorami przy ogniu śpiewaliśmy piosenki, a ja, jak za studenckich czasów, grałem na gitarze. Było fantastycznie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Na sofach sobie nie posiedzą:

Polsatowski "Bar" mieści się w podziemiach domu handlowego we Wrocławiu. W programie wystąpi dwanaście osób wybranych na castingu. Fachu barmana będą się uczyć na oczach telewidzów. Do baru będzie mógł wejść każdy, by przed kamerami zamówić drinka, coś do jedzenia i porozmawiać, z uczestnikami programu. Za trunki zapłaci, bo bar, jak każdy, musi przynosić zysk. Uczestnicy będą też gotować, sprzątać i podliczać kasę.

Tomasz Braunner


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:23, 12 Lis 2009    Temat postu:

04.10.2007 r.

ACH JAK ŚPIEWAJĄ


[link widoczny dla zalogowanych]

W drugiej edycji programu wystartowało 13 serialowych gwiazd. Jako pierwszy odpadł Dariusz Jakubowski, choć jego występ całkiem dobrze oceniła znana z surowości Elżbieta Zapendowska.

Takiej popularności drugiej edycji widowiska "Jak Oni Śpiewają" nikt się nie spodziewał.

Najpopularniejsze gwiazdy polskich seriali po raz drugi stają oko w oko z największymi polskimi i światowymi przebojami. Już pierwsze odcinki rozgrzały publiczność w studiu i widzów przed telewizorami do czerwoności. "Stateczna pani doktor z Leśnej Góry" - jak Joannę Liszowską zapowiedział prowadzący Krzysztof Ibisz - jest niekwestionowaną faworytką. Bo też trudno oprzeć się żywiołowości aktorki - nie oparła się jej nawet... sukienka, która opadła w trakcie występu, ukazując nieco wdzięków pięknej aktorki. Ale sukces programu to zasługa nie tylko urody uczestników (lub raczej uczestniczek) programu.

Ludzie pracujący, co żadnej pracy się nie boją

Choć taki "konkursowy" program to dla wszystkich spore wyzwanie, tak się akurat złożyło, że w tej edycji występują osoby, które mogą pochwalić się sporymi umiejętnościami. Jakub Tolak ("Klan") nie tylko kończy właśnie studia na architekturze, ale także jest perkusistą i założył nawet własny zespół. Joanna Trzepiecińska ("Rodzina zastępcza") pytana, co mogłaby robić, gdyby nie została aktorką, pochwaliła się, że znakomicie umie uprawiać ogród. Aleksandra Woźniak ("Złotopolscy") jest mamą bliźniąt (to spora umiejętność), a z wykształcenia germanistką. Piotr Polk ("Samo życie") nie tylko grywa w hokeja i jeździ konno jak zawodowiec, ale dla relaksu własnoręcznie robi... meble. Katarzyna Zielińska ("Barwy szczęścia") ma mówiącego gwarka Franciszka Janusza (więc pewnie mogłaby pracować w cyrku), ale na dodatek z potrzeby serca stworzyła Fan Klub Pippi Langstrumpf. Z kolei Jakub Przebindowski ("Na Wspólnej") i Joanna Liszowska ("Na dobre i na złe") mają wyjątkowe talenty kulinarne i świetnie gotują. Jednak absolutnym rekordzistą jest Piotr Skarga, który w swojej karierze zawodowej budował domy, był kelnerem w pizzerii i właścicielem sklepu papierniczego.

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie samym talentem człowiek żyje?

Uczestnikom programu "Jak Oni Śpiewają" nie trzeba tego tłumaczyć. Dla dobra swoich występów są skłonni do niemałych poświęceń. Dariusz Jakubowski, który miewa kłopoty z zapamiętaniem tekstu, ćwiczy z... psem. Chodzą razem na spacery i trenują - pan mówi, pies słucha. Jeszcze większym hartem ducha wykazała się Joanna Trzepłecińska, która w jednej z piosenek wystąpiła w... szpilkach. Gdy dotarła do prowadzącej Kasi Cichopek, była już boso. - Nie chodzę na tak wysokich obcasach i to była moja premiera, proszę państwa - wyznała szczerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:36, 13 Lis 2009    Temat postu:

14.05.2009 r.

NIE MA JAK U MAMY

Kiedy mama gotuje dla dziecka, wkłada w to całe swoje serce. Dobrze o tym wiedzą nasze telewizyjne gwiazdy, które poprosiliśmy, z okazji Dnia Matki powspominały smaki dzieciństwa i z mamami przyrzdąziły dla nas swe ulubione dania.


[link widoczny dla zalogowanych]

Mama wciąż mnie rozpieszcza.

- Odkąd pamiętam, mój Krzyś zawsze lubił kotlety mielone - mówi mama prezentera, Mirosława Ibisz.

- Nawet w przedszkolu były jego ulubionym daniem. A kiedy coś mu nie smakowało, znajdowałam to w kieszonce jego fartuszka.

Wychowywała syna sama, było więc jej ciężko na sercu, kiedy dorósł i zamieszkał samodzielnie.

- Przez długi czas nakrywałam dla dwóch osób. Ot tak, dla otuchy - mówi.

- Szykowałam mu ulubione dania, pakowałam w słoiki i on je sobie zabierał.

Pani Mirosława wciąż ma wspaniały kontakt z synem, który odwiedza ją, kiedy tylko może.

- Mama wie, że lubię cykorię i macę - mówi dziennikarz.

- Kupuje je często dla mnie. Mógłbym przecież kupić je sam. Ale te od mamy smakują jakoś inaczej.

Zdarza się, że zapracowany po uszy, pomiędzy sesją zdjęciową a programem telewizyjnym, odbiera telefon od mamy: "Krzysiu, upiekłam ci karczek. Przyjedź, zabierz sobie" - słyszy.

- I nie ma siły, rzucam wszystko i jadę! - śmieje się prezenter.

Kiedy ma trochę wolnego czasu, sam lubi stanąć przy kuchni.

- Relaksuję się przy gotowaniu, sprzątaniu i zmywaniu - mówi Krzysztof.

- Moim popisowym daniem są krewetki smażone ze szpinakiem i pomidorkami. Przygotowuję je, kiedy spodziewam się gości.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin