|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:22, 08 Lis 2009 Temat postu: HALO |
|
|
nr 3/84 - 14.01-20.01.1997 r.
GWIAZDY Z WORONICZA... WPADAJĄ DO WISŁY!
[link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof Ibisz będzie pracował w TV Wisła, Paulina Smaszcz już tam jest. Ale prezes TVP Ryszard Miazek zachowuje stoicki spokój. - Żyjemy w wolnym kraju - mówi.
Krzysztof Ibisz przyznaje, że TVP zawdzięcza całe swoje zawodowe doświadczenie, ale już nie chce być ani prezenterem Jedynki, ani prowadzącym teleturniej "Pomidor" (może zastąpi go Andrzej Krzywy? Rozpatrywany był jako prowadzący "Pomidorowe" show). Ambicje dziennikarza wzięły górę nad wdzięcznością. Gdy po 2 latach zwodzenia zatwierdzono jego talk show, by znów go odwlec - porzucił telewizję publiczną. Przyjął propozycję Mariusza Waltera, szefa ITI. Został doradcą prezesa ds. programowych w TV Wisła, w związku z tym kilka dni w tygodniu spędza w Krakowie, gdzie jest siedziba nowej stacji. Zosia Ragankiewicz, dziewczyna Krzysztofa, czeka na niego w Warszawie. Nowy Rok państwo Walterowie, Krzysztof (prezenter nie bawił się beztrosko jak inni, bo był w pracy!) i Zosia przywitali wspólnie na balu w ekskluzywnym hotelu w Kielcach.
Koleżankom pana Krzysztofa udało się co prawda stworzyć autorskie programy, ale nie cieszyły się nimi długo. Po kilku odcinkach Annie Szulc odebrano prawo do prowadzenia "Zwyczajnych, niezwyczajnych". Wraz z nim podziękowano jej za pracę w TVP.
Dziennikarz to nie kelner
Prezenterzy narzekają na fatalne stosunki pracy w TVP. Na kiepskie zarobki. - Pracodawcy traktują nas jak kelnerów. Zakładają, że dorobimy na chałturach - skarżą się gwiazdy TVP i... dorabiają, gdzie się da. Za prowadzenie jednego koncertu otrzymują ok. 2 - 3 tys. złotych, czyli dwie przeciętne pensje w TVP. Nie są szanowani, o czym przekonała się m.in. Paulina Smaszcz. Zrezygnowała z intratnej posady w PZU i gdy poświęciła się TV bez reszty - po prostu nie przedłużono z nią umowy! Teraz Paulina (wkrótce zostanie mamą!) prowadzi audycje sportowe w Wiśle.
- U Mariusza Waltera jest inaczej - komentują dziennikarze TVP. On otacza prezenterów opieką, bo uważa, że bez gwiazd nie ma dobrej telewizji. Innego zdania niż pan Walter byli szefowie Dwójki. W końcu ub.r. chcieli zrezygnować nawet z Grażyny Torbickiej, gwiazdy wiernej temu programowi od 10 lat. Nie zobaczymy już w Jedynce ani Edyty Wojtczak, ani Krystyny Loski. Ale szefostwo TVP zapewnia, że niedługo pojawią się nowe gwiazdy, tak jak Iwona Schymalla.
Krzysztof Ibisz - Mam swój show!
- Mój kontrakt zawiera aż trzydzieści stron - mówi pan Krzysztof. - A w Jedynce miałem umowę o pracę na jednej kartce. Zwolniłem się za porozumieniem stron - po miesiącu. Dwa lata czekałem na własny program. Nie było tu niczyjej złej woli, tylko taki zwykły w TVP rozgardiasz. Od dawna miałem wrażenie, że nie idę do przodu. No i zabrakło mi cierpliwości, więc podjąłem decyzję. W Wiśle co sobota poprowadzę całodniowy program rodzinny, być może zagram w telenoweli. I oczywiście, będę miał swój show w najlepszym czasie antenowym. Nie z takim rozmachem, jak planowałem w Jedynce, ale będzie się rozwijać razem z moją stacją - im firma bogatsza, tym lepsza będzie oprawa programu. Czeka mnie dużo pracy, ale ja lubię pracować.
Telewizyjni "Łowcy głów"
Mariusz Walter - współwłaściciel TV Wisła i TV Nowa: - Gwiazdy już mam: moją żonę Bożenę i Krzysztofa Ibisza. Chciałbym też Grażynę Torbicką, której możliwości jeszcze nie zostały wykorzystane.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:00, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 23 (104) - 03.06-09.06.1997 r.
KRZYSZTOF IBISZ: JESTEM SZCZĘŚCIARZEM!
[link widoczny dla zalogowanych]
Ulubieniec telewidzów, zdobywca dwóch "Wiktorów". Ogromną popularność przyniósł mu teleturniej "Czar par". Nie udawało mu się jednak zrealizować marzenia - chciał przygotować własny program. Odszedł więc do konkurencji.
Jego dzień jest wypełniony po brzegi, biega między studiem, a ciasnym pokojem redakcyjnym, przygotowuje programy, opracowuje projekty następnych, zdobywa nagrody dla zwycięzców teleturniejów. Nie ma czasu dla siebie. Przed laty wyjechał do Kanady, zdecydował się wrócić stamtąd i twierdzi, że była to najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjął.
[link widoczny dla zalogowanych]
Co Pan najlepszego zrobił? Gnieździ się Pan w jednym pokoju z czterema innymi osobami, pracuje od świtu do nocy, biega po placu budowy, bo w gmachu telewizji "Wisła" w Krakowie, wszystko albo się remontuje, albo dopiero buduje... W Warszawie były spokojne dyżury w eleganckim studio, uwielbienie telewidzów...
Musiałem się zdecydować: albo - albo. Albo siedzieć w telewizji publicznej, szczerzyć zęby do kamery i tak doczekać emerytury. Albo zaryzykować i zacząć robić coś sensownego, na własny rachunek.
A co będzie, jeśli "Wisła" kiedyś splajtuje, a Krzysztof Ibisz utraci popularność? Nie boi się Pan tego?
Nie boję się, choć mam świadomość, że płynę teraz na malutkiej łódeczce. Ale nareszcie robię tu rzeczy, które mnie interesują. Mam swój własny program, myślę o następnych. Pracuję okropnie ciężko i dobrze mi z tym! Mój program - "Wszystko albo nic" jest coraz lepszy, a chcę, żeby już niedługo był najlepszy na rynku. Cieszę się, że ma największą oglądalność w naszej stacji. Nie brakuje mi pomysłów na to, co jeszcze ciekawego mógłbym zrobić w "Wiśle".
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy w Pańskim życiu zdarzają się w ogóle jakieś niepowodzenia?
Właściwie nie.
Żadnych porażek? To niemożliwe...
Nie lubię przegrywać. Mam świadomość celów, do których dążę - chcę robić własne programy w świetnej telewizji. Jeśli umierający z pragnienia człowiek zobaczy studnię na pustyni, to będzie brnął do niej, pokonując po drodze wszystkie przeszkody. Ja mam swój cel i żadne przejściowe kłopoty nie robią na mnie wrażenia.
Czy ulubieniec telewidzów ma wrogów?
Mnóstwo! Jeśli zrobisz krok przed szereg, to już jesteś w gorszej pozycj i - zaraz znajdzie się ktoś, kto bezinteresownie postara ci się zaszkodzić... To taka polska cecha: ściągać do dołu tych, co się wychylają.
Wie Pan może, co wrogowie mówią o Ibiszu?
Według niektórych facet, który pracuje w telewizji i zyskał popularność - to z całą pewnością zapatrzony w siebie narcyz, całymi dniami tkwiący przed lustrem, pusty, powierzchowny, dbający tylko o swoje powodzenie. Tak mówią ci, którzy sami niewiele robią, ale nienawidzą tych, którzy lubią pracować i którym udaje się coś w życiu osiągnąć.
A Pan nie jest pusty i zapatrzony w siebie?
Chcę być profesjonalistą. Jeśli do moich obowiązków służbowych należy codzienne kontaktowanie się z milionami widzów, to muszę wyglądać i zachowywać się odpowiednio. Taki mam obowiązek wobec nich. Dlatego jestem nie tylko przygotowany do programu, ale także ostrzyżony, dobrze ubrany, chodzę na siłownię, dbam o siebie.
Czy przejmuje się Pan krytycznymi uwagami na swój temat?
Gdybym nie miał dystansu do siebie, to bym zwariował. Gdybym się przejmował wszystkim, co na mój temat mówią, musiałbym się powiesić na suchej gałęzi. Za bardzo się więc nie przejmuję, ale jeśli fałszowanie mojego wizerunku może przynieść szkodę instytucji, w której pracuję - wtedy protestuję. Z całą pewnością zaskarżę do sądu redakcję, która zamieściła od początku do końca zmyśloną historię na mój temat!
[link widoczny dla zalogowanych]
Na swoje odbicie w lustrze może codziennie rano spoglądać bez niechęci. Nie tylko dlatego, że jest przystojny. Także dlatego, że stara się żyć w zgodzie z samym sobą, nie robić niczego, z czym sam się nie zgadza.
Z wykształcenia jest Pan aktorem. Aktor może zyskać sławę, która przetrwa lata, przejść do historii teatru. A Pan rozmienia się codziennie na drobne. Może szkoda...
Grałem w warszawskim Teatrze Studio i miałem poczucie, że robię coś bardzo ważnego. A teraz jestem w telewizji i też mam takie przekonanie. I teatr, i telewizja świadczą określony rodzaj usług dla ludności, tworzą świat iluzji. Prawda: to, co robię, przemija. Ale przecież taki jest też sens naszego życia - przemijanie...
Kieruje Pan zespołem ludzi, przygotowujecie wspólnie programy dla "Wisły". Czy daje się z Panem wytrzymać?
Nie po raz pierwszy jestem szefem. Pracowałem jako agent ubezpieczeniowy, miałem drukarnię, agencję reklamową, firmę zajmującą się sprzątaniem i myciem okien. Myślę, że jestem dobrym organizatorem. Jako szef staram się być rzeczowy, dążę do wspólnego z pracownikiem rozwiązywania problemów. Jeżeli nie odbieramy na tych samych falach, rozstajemy się.
Narzeka Pan, że dzień kończy się po północy, na życie prywatne nie starcza czasu. I podjął Pan kolejne studia - dziennikarstwo. Po co?
Bo lubię mieć wszystko wokół siebie uporządkowane. Od dłuższego czasu uprawiam zawód dziennikarza telewizyjnego i chcę dopasować wykształcenie do zawodu.
We wszystkich sprawach jest Pan tak okropnie zasadniczy? Nie stać Pana na choćby odrobinę szaleństwa?
Nie mogę sobie na nie pozwolić. Mam obowiązki - nie rzucę ich przecież z dnia na dzień, żeby pojechać do Zakopanego.
Życie Panu ucieka!
Dokonałem pewnego wyboru - teraz najważniejsza jest praca i jej wszystko podporządkowuję. Grzegorz Turnau śpiewa: "Dwa są życia modele, dwa życia sposoby". Jeden w wiecznym pędzie, drugi niespieszny, pełen radości z trwania. Ma się czas dla siebie, dla przyjaciół, chadza się na piwo, na pogaduchy z kolegami. Pięknie. Zastanawiałem się nad tym bardzo poważnie i doszedłem do wniosku, że mnie interesuje jedynie pierwszy model. Tylko takie życie ma dla mnie sens.
Zapracowani ludzie tracą przyjaciół...
Prawdziwych - nie. Mam przyjaciół, jeszcze z dawnych lat, z czasów szkolnych i studenckich. Nie musimy widywać się codziennie, wystarczy, że wzajemnie możemy liczyć na siebie.
Za to na pewno ucierpiało życie osobiste.
Tak, to jest strata. Niewiele mam czasu dla siebie, na własne przyjemności. Rzadko widuję się z moją dziewczyną Zosią. Z powodów zawodowych musiałem się przenieść na stałe do Krakowa, ona została w Warszawie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Nie kłócicie się?
Spotkania są teraz takim świętem, że szkoda czasu na kłótnie.
A nie myślał Pan o tym, żeby wreszcie mieć dom, żonę, dzieci? Mama nie napomyka: synku, pobawiłabym wnuki?
Ja sam o tym myślę, każdego faceta po trzydziestce dopadają pewnie takie myśli. Dobrze byłoby mieć syna. Chodziłbym z nim wszędzie.
Wszędzie, czyli do pracy!
Jasne, że tak! Nauczyłbym go zawodu. Może spodobałaby mu się ta praca?
Czy dobrze się mieszka w Krakowie?
Bardzo dobrze. Mam tu już znajomych, kilka ulubionych miejsc, do których chętnie chadzam. Ludzie w Krakowie nie proszą o autografy, co w Warszawie było codziennością, ale - paradoksalnie - w Warszawie czułem się bardziej anonimowo.
Jak Pan znosi popularność?
Bardzo cenię sobie spokój, bo go nie mam. Lubię listy od telewidzów, z niektórymi wręcz się przyjaźnię. Nienawidzę zaś, kiedy idę do sklepu i słyszę: "Ty, to ten z telewizji, zobacz, co kupił". Staram się więc korzystać z nocnych sklepów. Nie lubię, kiedy wchodzę do kawiarni, wszystkie rozmowy milkną, a ja czuję na sobie taksujący wzrok ludzi.
Jest Pan optymistą?
Pewnie! Kiedy coś się wali, natychmiast staram się pozbierać i myślę, jak sobie poradzić. Jeden z szefów naszej stacji, Amerykanin, mawia: "Nie mam problemów, mam tylko sytuacje". Ja myślę podobnie. Mało tego, uważam się za naprawdę szczęśliwego faceta! Robię to, co lubię, nie narzekam na brak zajęć, mam z tego pieniądze, choć za nimi nie biegam. Mam swoją deskę do windsurfingu, narty, ulubiony samochód. Jestem okropnie niemodny, bo nie cierpię. To jest bardzo źle przyjmowane. Facet, który niczego nie ma za złe, nie narzeka... paranoja!
[link widoczny dla zalogowanych]
"Mam zasady, którymi kieruję się w życiu. Myślę, że dobre zasady."
Ma Pan zalety?
Jestem pracowity, lojalny, niczego nikomu nie zazdroszczę, nie zostawię przyjaciela w potrzebie. Mam zasady, którymi kieruję się w życiu, dobre zasady - jak myślę.
A wady?
Bywam dla ludzi oschły, nieprzyjemny, nie zawsze ich doceniam. Zapominam podziękować, pochwalić kogoś, kto bardzo się starał zrobić coś dobrze. Powinieniem to zmienić.
Zarozumiały Pan nie jest?
Jeśli nawet to mi się zdarzało, to z wiekiem pokornieję. Jeszcze pięć lat temu bywałem z siebie bardzo zadowolony, wydawało mi się, że wiem więcej, niż teraz. Wychodziłem ze studia mówiąc: poszło świetnie! Teraz myślę: "O rany, ile jeszcze rzeczy muszę poprawić!"
Jak Pan sobie wyobraża własną przyszłość?
Pracuję, pracuję i... pracuję. Jako pan 60-letni rzucam pracę, wyjeżdżam na grecką wyspę, gdzie cały rok można pływać na desce windsurfingowej. Mam tam dom z wielką anteną satelitarną: oglądam wszystkie telewizje świata, czytam te wszystkie książki, na które nie mam teraz czasu. I piję wino bordeaux, którego pokaźną kolekcję uzbierałem przez lata. Cóż to będzie za życie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:53, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
DWA OBLICZA JEDNEJ MIŁOŚCI
Wokół ich rozstania narosło wile plotek i domysłów. Jak było naprawdę? Oto historia i kulisy rozpadu związku widziane oczami obojga partnerów.
Krzysztof Ibisz:
Brakowało mi szaleństwa
Preferuje tradycyjny model rodziny - mężczyzna utrzymuje dom, kobieta tym domem się zajmuje. Wydawało się, że jego narzeczonej, Zosi, taki układ też odpowiada, że oboje są w tym związku szczęśliwi. Ale Krzysztof - tuż przed wyjazdem do Krakowa - spytany o datę ich ślubu, stwierdził, że nie są gotowi na tak poważny krok. - Dla mnie ślub oznacza, że zostanę z tą osobą na zawsze. Nie uznaję rozwodów. Być może dlatego, że moi rodzice rozwiedli się i bardzo ich rozstanie przeżyłem. Zbyt poważnie traktuję małżeńską przysięgę, by wiązać się nią z osobą, co do której mam choć cień wątpliwości, czy to jest właśnie ta jedna, jedyna. Czy miał takie wątpliwości w stosunku do Zosi, czy też to ona miała dość bycia na drugim miejscu, bo na pierwszym zawsze stawiał pracę? Krzysztof jest dżentelmenem i całą winę za rozpad ich związku bierze na siebie. - Jestem typem despoty i trudno ze mną wytrzymać - tłumaczy. Ale panie, które go dobrze znają, twierdzą, że to nieprawda, bo to nie despotyzm, ale nadopiekuńczość w stosunku do kobiet.
Pierwszą miłością Krzysztofa była koleżanka z przedszkola, Kasia - dziewczynka odrzucona przez grupę. Zaopiekował się nią, zaprzyjaźnił i ta szczenięca miłość dotrwała do końca przedszkola. - W moim życiu było kilka wspaniałych dziewczyn. Swoich miłości się nie zapomina - opowiadał w jednym z wywiadów. - Nawet gdy skończyły się rozczarowaniem, zawodem... i tak warto było to przeżyć.
Zosia i Krzysztof nie wierzyli w uczucie od pierwszego wejrzenia. Uważali, że buduje się je latami, że miłość polega na wręcz perfekcyjnym poznaniu partnera, na idealnym zgraniu marzeń, planów, życia. Dążąc do doskonałości zapomnieli, że wzajemna atrakcyjność polega na pewnym niedomówieniu, tajemniczości tej drugiej strony. Brakowało w ich związku namiętności, burz, odrobiny szaleństwa. Krzysztof przyznaje, że nie potrafi okazywać uczuć. Być może Anna wyzwoliła drzemiące w nim pragnienie miłości nieokiełznanej, szalonej. Ostatnio Krzysztof się zmienił. Odkrył, że poza pracą istnieje prawdziwe życie, szaleje na dyskotekach, pędzi na motorze, skacze na bungi... Podnieca go ryzyko, niebezpieczeństwo...
[link widoczny dla zalogowanych]
Krzysztof Ibisz promienieje szczęściem, tryska twórczą energią, uśmiecha się do wszystkich. Widać, że jest szczęśliwie zakochany. Jego wybranka, studentka prawa Anna Zejdler, nie jest osobą anonimową. Znają ją dziennikarze, bo pisuje do kolorowych magazynów, Krzysztof, który chętnie opowiadał o swojej poprzedniej dziewczynie - modelce Zosi Ragankiewicz - tym razem nie ujawnia szczegółów rodzącego się uczucia. - Chętnie z Anną spędzam czas - wyznaje. - Lubię jej ciepło, kobiecość, inteligencję, wrażliwość ... To jest zbyt świeże... Nie wiadomo co z tej znajomości się zrodzi... Ja się trudno zakochuję, lecz jeśli już to na poważnie - mówi. Nie chce zdradzić, czy razem zamieszkają. Ale wiadomo, że Anna u niego bywa, a Zosia się wyprowadziła.
[link widoczny dla zalogowanych]
Zosia Ragankiewicz
Mieszkała z Krzysztofem w jego mieszkaniu, które razem urządzali. Co prawda niepokoiło ją, że narzeczony często zwierzał się przyjaciołom, iż nie jest jeszcze gotów do ślubu. - Ja się do małżeństwa nie nadaję - mówił. - To za duża odpowiedzialność. Dziecko: tak! Ale ślub - nie. Miała jednak nadzieję, że z czasem Krzysztof z wiecznego chłopca zmieni się w mężczyznę. Była ciepła, wyrozumiała, tolerancyjna. Nieraz inspirowała go do dalszych poczynań - to właśnie przy niej zabrał się za dalsze studia i robi teraz doktorat. Gdy wyjeżdżał do Krakowa, znajomi przestrzegali Zosię, żeby nie spuszczała go na dłużej z oczu. - Przecież nie będę go śledzić - odpowiadała. - Mężczyzna musi umieć upilnować się sam. Jeśli nie - to znaczy, że nie jest wart zachodu. Ufała Krzysztofowi. (...) - Nigdy nie płaczę nad rozlanym mlekiem. Dla mnie mężczyzna to opoka. Ktoś taki, co do którego nie mam wątpliwości, że zaopiekuje się mną do końca życia, nawet wtedy, gdy stracę nogi - wyznaje Zosia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:52, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
1998 r.
KRZYSZTOF IBISZ - DŁUGO BYŁ WOLNY, ALE W KOŃCU PODJĄŁ DECYZJĘ I JUŻ JESIENIĄ... PRZESTANIE BYĆ KAWALEREM!
Od kilku miesięcy było wiadomo, że w życiu telewizyjnego idola zapowiada się coś poważnego. I wreszcie - na wycieczce po Włoszech, w romantycznej scenerii, z Anną Zejdler zaplanowali wspólne życie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Lata mijały, a popularny prezenter telewizyjny, chociaż często widywany z różnymi pięknymi dziewczynami, wciąż był stanu wolnego. Nawet modelce Zosi Ragankiewicz, z którą mieszkał prawie trzy lata, a rozstał się ponad cztery miesiące temu, nie udało się zaprowadzić go na ślubny kobierzec. Ale w końcu przyszła kryska na matyska. Pojawiła się dwudziestodwuletnia Anna Zejdler. To właśnie ona już niedługo zostanie panią Ibiszową!
Znajomość z Anią - studentką dziennikarstwa, stawiającą pierwsze kroki w tym zawodzie, od początku była inna niż poprzednie. Poznali się we wrześniu ubiegłego roku.
Szybko stali się dla siebie bardzo bliscy. Pan Krzysztof od razu poważnie podszedł do tej nowej znajomości. Chętnie również skorzystał z zaproszenia rodziców Ani i wraz ze swoją matką spędził w domu państwa Zejdlerów Wigilię. W święta też byli razem. Ale wtedy jeszcze ze strony telewizyjnego gwiazdora nie padły żadne konkretne deklaracje. Było widać za wcześnie.
Po Bożym Narodzeniu pojechali na narty do Cortiny położonej we włoskich Dolomitach. Tydzień minął im jak okamgnienie.
Wraz z grupą przyjaciół całe dnie spędzali na stoku, a wieczorami bawili się do upadłego. Krzysztof był oczarowany Anią. Wprawiała go w zachwyt nie tylko osobowość ukochanej, ale także umiejętność jazdy na nartach. Ale wtedy tylko się jej przyglądał. Nie tak łatwo trzydziestotrzyletniemu kawalerowi zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń, a przede wszystkim z wolności.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ślub będzie jesienią
Kilka tygodni temu, w następną wspólną podróż, tym razem do Rzymu, Krzysztof Ibisz zabrał Anię już z jasnym postanowieniem. Pierwszego wieczoru, gdy siedzieli w restauracji niedaleko słynnej fontanny kochanków di Trevi, znanej z filmu "Dolce Vita", wręczył ukochanej pierścionek zaręczynowy z białego złota ze ślicznie oszlifowanym brylantem. Powiedział jej również, że nie ma już żadnych wątpliwości i pragnie z nią spędzić swoje życie. Anna była zachwycona. Promieniała szczęściem. Na te oświadczyny odpowiedziała oczywiście: Tak!
Kilkudniowy pobyt we Włoszech będą wspominać jako najbardziej romantyczne przeżycie. Podczas spacerów po Piazza Navona, przy kawie w stylowych kawiarenkach, na Hiszpańskich Schodach, przy Piazza di Spagna, szczegółowo zaplanowali swoją przyszłość. A na koniec, pod Bazyliką św. Piotra razem wysłuchali homilii papieża.
[link widoczny dla zalogowanych]
Do kraju wrócili już jako szczęśliwi narzeczeni, jeszcze bardziej wpatrzeni w siebie. Pojawiając się na imprezach towarzyskich, przyciągają wzrok ciekawskich. Nie ukrywają swojego szczęścia. Widać jak szaleńczo są w sobie zakochani. Chcieliby to uczucie usankcjonować wedle prawa i Kościoła.
Ślub, który ma się odbyć wczesną jesienią, będzie z pewnością wydarzeniem sezonu. Lista weselnych gości jest już ustalona.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:28, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ANNA ZEJDLER I KRZYSZTOF IBISZ - JUŻ PO ŚLUBIE!
[link widoczny dla zalogowanych]
Pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, że odbył się cywilny ślub popularnej pary dziennikarzy. Nikt tak dokładnie nie wie, kiedy i gdzie, ale na pewno! W Warszawie na ten temat huczy jak w ulu. Domysłom nie ma końca.
Zaproszono jedynie rodzinę i najbliższych przyjaciół. Zdjęcia robił zaufany fotograf, lecz po ceremonii panna młoda natychmiast zabrała od niego wszystkie negatywy. Dzięki temu młodzi mieli pewność, że ani jedno zdjęcie nie przedostanie się do prasy.
Niedawno Anna Zejdler zdradziła prasie, że marzy o uroczystej ceremonii, białej sukni... Chwaliła się też, że jest już wyznaczona data ślubu, a uroczystość odbędzie się w warszawskiej katedrze. Krzysztof Ibisz jak zwykle, jest powściągliwy. Publicznie nie dzieli się swoimi planami na najbliższą przyszłość.
Najprawdopodobniej państwo młodzi stwierdzili, że lepiej nie nagłaśniać skromnej, urzędowej uroczystości. Ślub kościelny jest przecież barwniejszy. Odbędzie się już niedługo, piątego września.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:43, 09 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
ZOSIA RAGANKIEWICZ
[link widoczny dla zalogowanych]
Twierdzi, że wcale nie przejmuje się cywilnym ślubem swojego byłego narzeczonego, Krzysztofa Ibisza. I zapowiada, że w chwili, gdy on stanie w kościele na ślubnym kobiercu, ona będzie się świetnie bawić na egzotycznych wakacjach.
Na Zosi Ragankiewicz - modelce i menedżerce - wiadomość o cywilnym ślubie jej byłego chłopaka nie zrobiła wrażenia.
Z Krzysztofem lbiszem, prezenterem TVN, związana była prawie trzy lata. Może gdyby ich miłość trwała lat dziesięć, Zosia bardzo przeżywałaby stratę ukochanego i zapewne trudno byłoby jej wyleczyć rany w sercu. A tak... Szybko doszła do siebie. Zresztą gdyby telewizyjny idol pierwszy nie podjął decyzji o zerwaniu, ona zapewne, jak daje do zrozumienia, zrobiłaby to sama.
Modelka znalazła szczęście u boku Marcina - producenta telewizyjnego. Jest on synem Lwa, producenta filmowego i szefa Canal +.
Zosia mówi, że Marcin jest poważnym partnerem na życie i marzy, by mieć oddana żonę. Czy właśnie Zosia spełnia jego oczekiwania? Jeżeli tak, to już niedługo dojdzie do kolejnej atrakcji salonowej! Prawdopodobnie bowiem również oni wkrótce staną na ślubnym kobiercu.
We wrześniu Zosia i Marcin wybierają się do ciepłych krajów. W podróż przedślubną?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:16, 10 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 37/170 08-13.09.1998 r.
ANNA I KRZYSZTOF IBISZOWIE - JUŻ PO ŚLUBIE! PIERWSZYM PREZENTEM BYŁ HOROSKOP!
JAK WYGLĄDAŁY PRZYGOTOWANIA DO ŚLUBU?
[link widoczny dla zalogowanych]
Są perfekcjonistami. Kościelny ślub mieli zaplanowany już kilka miesięcy temu. Jednak mało kto wie, ile wysiłku kosztowało ich dopięcie na ostatni guzik wszystkich szczegółów tej uroczystości.
[link widoczny dla zalogowanych]
Pobrali się 20 czerwca w Pałacu Ślubów na warszawskiej Starówce. Świadkami cywilnej przysięgi byli zaprzyjaźnieni sąsiedzi Krzysztofa Ibisza. Na uroczystości nie zabrakło tez rodziców państwa młodych.
Ania ubrana była w długą ażurową suknię. Zaprojektowała ją i własnoręcznie wykonała - w prezencie na nową drogę życia - Dorota Szumińska, znana projektantka ubierająca gwiazdy. Nowożeńcy prosto z USC poszli na obiad do restauracji "La Boheme". Potem pojechali do Paryża.
Najważniejsze jest dla nich jednak ślubne przyrzeczenie dane przed ołtarzem. Dopiero po wakacjach nastąpiły prawdziwie szalone dni. Trzeba było wszystko przygotować do ślubu kościelnego, który został zaplanowany na 5 września w Bazylice Archikatedralnej pod wezwaniem św. Jana. Wprawdzie mieli już złoto-platynowe obrączki zrobione na zamówienie przez znanego warszawskiego jubilera, ale przecież na samych obrączkach przygotowania się nie kończą.
[link widoczny dla zalogowanych]
Każda panna młoda najwięcej uwagi poświęca sukni ślubnej. Kreację Anny, w kolorze ecru z czterometrowym trenem i dwoma welonami - jednym okalającym głowę, drugim tej samej długości co tren - zaprojektowała plastyczka Olga Michałowska. Ten wymyślny strój uszyły krawcowe z Lublina w salonie Parisette, w którym swoje eleganckie garsonki zamawia również Jolanta Kwaśniewska. Ania na przymiarki jeździła aż cztery razy, bo wszystko musiało świetnie leżeć.
Gdy suknia była już gotowa, pozostało tylko wybrać uczesanie. Wspólnie z fryzjerką ze studia charakteryzacji Marii Ewy Dziewulskiej doszły do wniosku, że włosy najlepiej będzie spiąć w kok otoczony anglezami.
Krzysztof w tym czasie odwiedzał Muzeum Motoryzacji, gdzie wybierał samochody, którymi para młoda przyjedzie do Archikatedry. Wypożyczył dwa oldmobile. Jeden dla niego i jego świadka - Luca Tomasino - wiceprezesa TVN, zaś drugi dla narzeczonej i jej ojca.
[link widoczny dla zalogowanych]
Najwięcej czasu pannie młodej zajęło ustalenie listy gości. Ania własnoręcznie wypisała na zaproszeniach nazwiska około 500 osób. Na liście weselników znalazło się 150 osób. Uroczysty obiad i wieczorne tańce zaplanowano w warszawskim hotelu Bristol. Organizacją zabawy zajmował się znany fotografik i dyskdżokej - Marek Karewicz. Na noc poślubną przygotowano apartament dla nowożeńców na pierwszym piętrze w tym samym hotelu.
Od połowy sierpnia, w trzech warszawskich sklepach, wystawione były listy prezentów ślubnych. Znalazły się tam kryształy, obrusy, naczynia i wiele przedmiotów przydatnych na nowej drodze życia. Pierwszym upominkiem, który przywieziono do mieszkania Anny i Krzysztofa była pralko-suszarka.
[link widoczny dla zalogowanych]
Anna i Krzysztof w tygodniu poprzedzającym uroczystości ślubne odwiedzili astrologa, który postawił im horoskop. Według przepowiedni przez długie lata będą szczęśliwą parą. Wszystko co sobie zaplanują - spełni się. A dzieci? Oczywiście będą i to dwoje. Pierwsze przyjdzie na świat już za rok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:23, 10 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 17/203 od 26.04-29.04.1999 r.
ANNA I KRZYSZTOF IBISZOWIE - NIE ROZGLĄDAMY SIĘ NA BOKI!
[link widoczny dla zalogowanych]
Jak wygląda Państwa życie, gdy nie filmują Was kamery i nie błyskają flesze aparatów?
Krzysztof: Na szczęście w domu nie ma kamer. Wystarczy, że towarzyszą mi w pracy.
Anna: Jesteśmy przecież zwyczajnymi ludźmi. Niczego nie robimy na pokaz.
[link widoczny dla zalogowanych]
Z wyjątkiem ślubu kościelnego, na który przyszło kilkuset gości, prasa, radio i telewizja.
Anna: Naprawdę nie było to na pokaz, chociaż nie każdy nam pewnie uwierzy. Wszystko potoczyło się bardzo spontanicznie. Ślub bierze się miedzy innymi po to, żeby oznajmić wszystkim, jak bardzo się jest szczęśliwym i na oczach rodziny i znajomych przyrzec miłość osobie, którą się kocha. Tak zrobiliśmy. Nie z naszej inicjatywy ślub był transmitowany w TVN, ale kiedy w ostatniej chwili padła taka propozycja, przyjęliśmy ją jako miły gest ze strony szefów tej stacji.
Krzysztof: Dzień ślubu powinien być wyjątkowy, niepowtarzalny. Nasz taki właśnie był i nie mamy zamiaru przejmować się złośliwymi komentarzami na ten temat. Zawiść jest już chyba naszą cechą narodową.
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy o Waszym rozwodzie będzie równie głośno?
Anna: Widzę, że Pan nam dobrze życzy...
Krzysztof: Mam pewność, że zawsze będę z Anką, więc ten temat po prostu nie istnieje.
Mariusz Walter dał Panu program "Ibisekcja" w nagrodę za ślubny show?
Krzysztof: To nie była nagroda. Sam ten program sobie "wydeptałem". Prezes uważał, że ten gatunek nie jest dla mnie odpowiedni, że lepiej wypadam w programach rozrywkowych. Chodziłem więc za nim i próbowałem z nim rozmawiać. Czasami czułem, że mu się naprzykrzam.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powiedzmy, że Ibisz poddaje Ibisza ibisekcji. Jakiego pytania Pan by sobie nie zadał?
Krzysztof: Jest ich kilka, ale nie powiem jakie. Gdy występowałem w programie "Wieczór z wampirem", bałem się, że Wojtek Jagielski zada jedno z nich, ale na szczęście nie miał informacji na ten temat.
Pani Anno, czy przyjemnie żyć z osobą publiczną?
Anna: Z faktu, że Krzysztof jest osobą publiczną nie wyniknęło dla mnie jeszcze nic nieprzyjemnego. Jeżeli tak się zdarzy, z pewnością zniosę to dzielnie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Jak podpisanie aktu ślubu wpłynęło na Państwa życie?
Anna: W pewnym sensie nas zdyscyplinowało. W sprawach męsko-damskich byliśmy trochę niesforni. A skoro dokonaliśmy wyboru, nie rozglądamy się już na boki. Skupiamy się teraz na doskonaleniu swoich charakterów i budowaniu wspólnego szczęścia.
Krzysztof: Zachowujemy się wobec siebie o niebo mądrzej. Przedtem, gdy mieliśmy inne zdanie na jakiś temat, potrafiliśmy godzinami roztrząsać, kto ma rację i żadne nie chciało ustąpić. Teraz łatwiej nam o kompromis.
Jak Państwo zwracacie się do siebie czule?
Krzysztof: To tajemnica.
Co Państwo porabiacie, kiedy macie czas tylko dla siebie?
Anna: Bardzo późno zasypiamy, a potem bardzo długo odsypiamy.
Podobno jest Pan maniakiem gier komputerowych.
Krzysztof: W prezencie dostałem kilka takich gier i rzeczywiście dobrze się przy nich bawię.
[link widoczny dla zalogowanych]
Siadacie Państwo często przed telewizorem?
Anna: Wspólnie - dosyć rzadko, ale kiedy już nam się to udaje, najchętniej oglądamy stare, dobre komedie. Mamy organiczną potrzebę śmiechu.
Co lubicie razem robić?
Anna: Jesteśmy na etapie, kiedy wszystko chce się robić razem. Nawet podczas jazdy samochodem śpiewamy wspólnie i stanowimy całkiem niezły duet.
Gotujecie coś w domu, czy tylko zamawiacie pizzę?
Anna: Gotuję, gotuję. I coraz lepiej mi to wychodzi. Lubię eksperymentować, najchętniej przygotowując potrawy włoskiej kuchni. Życie jednak nie ogranicza się dla mnie do stania przy garnkach. W równej mierze lubimy chodzić do restauracji.
Panie Krzysztofie, proszę sobie wyobrazić, że znika TVN. Co by Pan zrobił?
Krzysztof: Myślę, że mam głowę do interesów, więc dałbym sobie w życiu radę bez telewizji. Kiedyś chciałem być menedżerem, skończyłem nawet odpowiedni kurs...
Nie wygląda Pan na urzędnika.
Krzysztof: Ale mam urzędniczą naturę. Jestem zorganizowany, płacę rachunki w terminie, zawsze mam przy sobie trzy notesy, lubię wszelkie gadżety biurowe. Nie przejdę spokojnie koło sklepu z piórami wiecznymi.
[link widoczny dla zalogowanych]
W duszy urzędnik, na ekranie żywioł, a jaki jest w domowym zaciszu?
Anna: Krzysztof z natury jest bardzo żywiołowy. Ma niewyczerpane pokłady energii, jest ciekaw świata. Wszystko chciałby zobaczyć, wszystkiego doświadczyć, sprawdzić się w każdej dyscyplinie sportu. To ja staram się zwolnić jego tempo życia, nauczyć go odrobiny lenistwa.
Podobno zarabia Pan krocie?
Krzysztof: W kontrakcie mam zastrzeżone, że nie mogę zdradzić wysokości moich zarobków.
Czym dla Pani są sława i pieniądze?
Anna: Sława, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wynika najczęściej z nieprzeciętności, a mnie przeciętność nie fascynuje. Jeżeli zaś chodzi o pieniądze - wychowywałam się w dobrobycie. W moim domu nigdy nie mówiło się o pieniądzach. Dlatego problem ten dla mnie nie istnieje.
Czy mąż jest odporny psychicznie?
Anna: Nie załamują go porażki ani kłopoty. Wierzy w siebie. Jest niepoprawnym optymistą.
A czy Pan także trafił na silną kobietę?
Krzysztof: O, tak. Ania jest silną i mądrą życiowo kobietą. Mamy w sobie wielkie oparcie, dlatego wierzę, że nie ma sytuacji, z której nie udałoby nam się razem wybrnąć.
Opiekujecie się Państwo sobą?
Krzysztof: Na pewno jestem wobec Ani bardziej opiekuńczy niż wobec moich poprzednich partnerek. Ona też bardzo się o mnie troszczy.
Anna: Kiedy choruję, Krzysztof opiekuje się mną jak najczulsza mama i najwyżej wykwalifikowana pielęgniarka. Daje mi przez to poczucie bezpieczeństwa.
[link widoczny dla zalogowanych]
Czym mąż Panią wzrusza?
Anna: Dobrocią, choć brzmi to banalnie. Jest bardzo prostolinijny, szczery i wierzy, że ludzie odpłacą mu tym samym. Czasami muszę sprowadzać go na ziemię.
Krzysztof: To prawda. Anka jest ostrożniejsza w stosunku do ludzi. Uczę się tego od niej.
Mają Państwo wielu przyjaciół?
Anna: Do słowa przyjaźń przywiązujemy dużą wagę i nie nazywamy każdego "serdecznym przyjacielem". Mamy więc niewielu oddanych przyjaciół i dużą grupę znajomych, z którymi chętnie spędzamy czas.
Co czuje kobieta, której udało się usidlić mężczyznę, uchodzącego za jednego z najprzystojniejszych w Polsce?
Anna: Gdybym zastawiała na niego sidła, pewnie cieszyłabym się dzisiaj z sukcesu, ale to raczej ja byłam zwierzyną, którą on upolował.
Jest Pani zazdrosna o jego wielbicielki?
Anna: O wielbicielki - nie, ale o jego uczucia - tak. Zazdrość jest oczywiście słabością, więc staram się jej nie ujawniać. Daję mężowi dużą swobodę, jednocześnie mając nadzieję, że nie będzie jej nigdy nadużywał.
Czy nadal zwraca Pani uwagę na innych mężczyzn?
Anna: Nie. Zdecydowanie nie interesują mnie inni mężczyźni.
Pana też w ogóle nie interesują inne kobiety?
Krzysztof: W moim życiu nie ma innych. Kocham Anię. To niezwykła kobieta: dobra, wrażliwa, piękna wewnętrznie i zewnętrznie. A jeżeli chodzi o oglądanie się za pięknymi kobietami, to robimy to razem z żoną. Patrzymy na nie, jak na doskonałe dzieła sztuki, chociaż w tym względzie mamy bardzo odmienne gusty.
A na koniec, proszę nam zdradzić, kiedy przyjdą na świat małe Ibiszątka?
Anna: Na początku chcieliśmy szybko powiększyć rodzinę. Teraz myślę, że chyba rozsądniej byłoby najpierw skończyć studia. Jestem na czwartym roku italianistyki. Ale tak naprawdę, to w tej sprawie lepiej nic nie planować...
Rozmawiał: Marcin Rogowski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:18, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
nr 7/297 od 12 do 18 lutego 2001 r.
Miłość to kwiat, który kwitnie nawet zimą!
Dzień zakochanych już na dobre zagościł w naszym kalendarzu i w naszych sercach. Pomyśleliśmy, że warto przy tej okazji poprosić pięć szczęśliwych par o to, by zdradziły, jak na co dzień pielęgnują swoją miłość.
ANNA I KRZYSZTOF IBISZOWIE
[link widoczny dla zalogowanych]
"Jesteśmy dla siebie czuli, robimy sobie małe niespodzianki, świadczące o tym, że nawet kiedy się nie widzimy, myślimy o sobie. Pielęgnujemy naszą miłość, również snując wspólne plany na bliską i daleką przyszłość, w której zawsze widzimy siebie razem."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|